"Marit Bjoergen powróciła na szczyt" - tak skandynawskie media oceniły jej zwycięstwo w niedzielnym biegu narciarskim na dochodzenie na 10 km techniką dowolną i triumf w cyklu Ruka Triple na inaugurację Pucharu Świata.

Zwrócono też uwagę, że Norweżka wzięła rewanż na Justynie Kowalczyk, która była najlepsza w piątek i sobotę, w dwóch pierwszych konkurencjach sezonu. Zauważono, że Polka właśnie w Bjoergen widziała największą faworytkę inauguracyjnych zawodów.

Norweskie i szwedzkie media podkreśliły przy tym, że "Kowalczyk była silniejsza niż się spodziewano" i "trzymała się stawki niespodziewanie długo".

Zdaniem skandynawskich dziennikarzy, bohaterką niedzielnego biegu była jednak nie zwyciężczyni, a druga na mecie Szwedka Charlotte Kalla, która pokazała swoją dawną siłę i na finiszu nie dała szans innej faworytce Norwegów - Therese Johaug.

W norweskiej telewizji NRK skomentowano, że "Bjoergen nie miała najlepszego startu w Ruka Triple i została dwukrotnie pokonana przez swoją największą rywalkę z Polski".

"W niedzielę jednak to ona była górą i odnosząc 60. zwycięstwo w PŚ powróciła na szczyt. Kowalczyk sporo wytrzymała, ale w końcu musiała oddać pole skandynawskiemu trio. Przed biegiem mówiło się dużo o Kowalczyk, która po dwóch kolejnych zwycięstwach zaznaczała jednak, że nie jest faworytką i typowała do wygranej Bjoergen, co się ku naszemu zadowoleniu potwierdziło" - zaznaczył komentator kanału TV2.

Z kolei dziennikarze szwedzkiej stacji SVT od początku biegu przewidywali, że startująca pierwsza Kowalczyk zostanie "połknięta" przez specjalistki od biegu techniką łyżwową. Byli przy tym jednak zdumieni, że trzymała się trzech skandynawskich biegaczek niemal do ostatniego kilometra. Ich zdaniem, to nie Bjoergen była najlepsza, lecz Kalla, która "podkręcała tempo i była na mecie druga tuż za Norweżką, chociaż wystartowała 20 sekund po niej".

Dziennik "Aftenposten" skomentował krótko: "Bjoergen wzięła rewanż i mogła się wreszcie cieszyć po dwóch porażkach z Kowalczyk". Z kolei w "Expressen" zaznaczono, że tym razem Kowalczyk nie zmieściła się co prawda na podium, ale po dogonieniu przez rywalki nie odpadła natychmiast, lecz przez jakiś czas była w stanie z nimi walczyć.

Kolejne zawody PŚ za tydzień w norweskim Lillehammer.

(j.)