Po wtorkowych zamachach w Brukseli zdjęcie hinduskiej stewardessy obiegło cały świat. Na fotografii widać dwie kobiety. Jedna z nich jest cała w kurzu, ma pokryte krwią ubrania. To Nidhi Chaphekar – stewardessa linii Jet Airways. Kobieta przybyła na lotnisko Zaventem chwilę przed zamachem. Miała lecieć do Newark w USA. Wtedy doszło do eksplozji.

W wyniku wybuchu kobieta ma poparzone 15 proc. ciała. Ma też złamaną stopę. Początkowo lekarze zdecydowali o wprowadzeniu jej w stan śpiączki farmakologicznej. Została już jednak wybudzona. Jej stan jest stabilny.

Zdjęcie, które pokazywały niemal wszystkie portale internetowe, zostało zrobione chwilę po zamachach na lotnisku w Brukseli. Autorem fotografii jest Ketevan Kardava, dziennikarka z Gruzji.

"Nie wiedziałam, jak im pomóc. Jedyne, co mogłam, to zrobić im zdjęcie"

Nie wiem, jak udało mi się przeżyć. Byłam metr od miejsca eksplozji – tak w rozmowie z NBC News wspomina chwile przed zamachem autorka zdjęcia, Ketevan Kardava. Gruzińska dziennikarka miała we wtorek rano lecieć do Genewy. Teraz przyznaje, że zauważyła w pobliżu wejścia na lotnisko pozostawioną torbę i walizkę. Wtedy jednak jej to nie zaniepokoiło, ponieważ na lotnisku było mnóstwo policjantów. Nagle doszło do wybuchu.

Zaczęłam płakać, płakały dzieci, starsi ludzie, wszyscy padli na ziemię. Trzy sekundy później doszło do kolejnego wybuchu, dużo silniejszego – wspomina Kardava. Dziennikarka schowała się. W pewnym momencie zauważyła przed sobą dwie kobiety. Jedna rozmawiała przez telefon, miała zakrwawioną rękę. Druga, w żółtej marynarce, siedziała przerażona. Wtedy Kardava zrobiła im zdjęcie. Panował chaos. Nie wiedziałam, co zrobić. Nie wiedziałam, jak mogę im pomóc. Jedyne co mogłam, to zrobić im zdjęcie – jako dziennikarka – tłumaczy Gruzinka.

"Daily Mail"

(mpw)