Zabrzański radny Adam M. w październiku został zatrzymany pod zarzutami korupcyjnymi. Wczoraj został ponownie wybrany do rady miasta. Adama M. w poparło 486 mieszkańców Zabrza. Zostanie jednym z dwanaściorga radnych komitetu Mańki-Szulik "Skuteczni dla Zabrza". Ale M. nie jest jedynym kandydatem na Śląsku, który jest na bakier z prawem.

Adam M. do niedawna był radnym PO, z której w sierpniu wystąpił - według nieoficjalnych doniesień, wobec różnic poglądów z kandydatem tej partii na prezydenta Zabrza, posłem Mirosławem Sekułą.

W październiku M. został zatrzymany pod zarzutami przyjęcia trzech łapówek od 5 tys. do 60 tys. zł - w związku z pełnieniem funkcji szefa rady miejskiej. Od tego czasu przebywa w areszcie. Mimo to, zabrzańscy radni nie odwołali go ze stanowiska, a sam M. w wyborach wystartował z listy "Skutecznych dla Zabrza". Przedstawiciele komitetu sygnalizują, że w najbliższych dniach prawdopodobnie będą go namawiać do rezygnacji z mandatu.

Adam M. nie jest jedynym znanym w regionie samorządowcem, który w niedzielę zdobył istotne poparcie - mimo zarzutów. Jako jedyny w czasie wyborów przebywał jednak w areszcie.

W Mysłowicach do drugiej tury wyborów z 4836 głosami poparcia (16,07 proc.) przeszedł dotychczasowy prezydent miasta Grzegorz Osyra. W październiku sosnowiecki sąd skazał go na półtora roku więzienia w zawieszeniu na 4 lata oraz 34 tys. zł grzywny za zawiadomienie o niepopełnionym przestępstwie (rzekomym zamachu) oraz składanie fałszywych zeznań. Wyrok jest nieprawomocny - Osyra od razu zapowiedział odwołanie.

We wrześniu tego roku Osyra został też oskarżony o przekroczenie uprawnień przy przyznawaniu mieszkań komunalnych oraz poświadczenie nieprawdy w oświadczeniu majątkowym sprzed 5 lat. Prezydent odpiera także te zarzuty i liczy na uniewinnienie.

W Świętochłowicach czwarty wynik w wyborach na prezydenta miasta - 1955 głosów (11,54 proc.) uzyskał natomiast dotychczasowy prezydent Eugeniusz Moś, na którym ciążą zarzuty korupcyjne. Moś, który zdecydowanie zaprzecza zarzutom, kandydował, mimo że ciągle obowiązuje go prokuratorski zakaz pełnienia funkcji prezydenta. Moś, a także sekretarz miasta Jolanta S.-K., zostali zatrzymani przez ABW w styczniu tego roku. Bytomska prokuratura zarzuciła im wtedy żądanie i przyjmowanie łapówek - mieli przyjąć kwoty m.in. 25 tys. i 70 tys. zł. Potem, w czasie śledztwa, prezydentowi postawiono trzy kolejne zarzuty - korupcyjne i przeciw dokumentom. Areszt uchylono mu na początku września, nakazując mu wpłatę 50 tys. zł kaucji i zakazując pełnienia funkcji.

Do drugiej tury wyborów prezydenckich przejdzie natomiast w Bytomiu bezpartyjny, ale popierany przez PiS prezes klubu piłkarskiego Polonia Bytom Damian Bartyla, który niedawno usłyszał zarzuty korupcyjne. W niedzielę uzyskał on 12 801 głosów (27,35 proc.) i za dwa tygodnie będzie rywalizował z obecnym prezydentem Piotrem Kojem (PO), który dostał 37,62 proc. głosów. Na przełomie września i października wrocławska prokuratura postawiła Bartyli zarzuty dotyczące korupcji w sporcie. Dotyczą one sezonu 2004/2005. Po złożeniu wyjaśnień prezes klubu został zwolniony do domu, zastosowano wobec niego poręczenie majątkowe w wysokości 10 tys. zł. Bartyla mówił wówczas, że "czuje się niewinny", a przedstawiciele PiS wskazywali, że ludzie w Bytomiu nie wierzą w "ten numer z Bartylą".