Pani miała to szczęście być w Castel Gandolfo. Wspominała pani choćby, że z okien słychać było, jak papież gra na fortepianie, że można było zobaczyć, jak rzuca dzieciom cukierki z okien. Za moment papież poleci do swojej rezydencji w Castel Gandolfo. Mogłaby nam pani opisać, jak wygląda to miejsce?

To jest nieduży pałac papieski, letnia rezydencja, w której członkowie Gwardii Szwajcarskiej mieszkają na czas pobytu Ojca Świętego. Nie mówię o dzisiejszym pobycie, bo jest to zupełnie inna forma przebywania, natomiast tradycyjnie, kiedy Ojciec Święty spędzał tam wakacje, to był tam w obecności nie tylko swoich najbliższych współpracowników, ale również członków Gwardii, których jest około 20. Jest to specjalna formacja Gwardii, która na okres lata i służenia papieżowi przenosi się tam, do Castel Gandolfo. Mamy to szczęście przebywania razem. Oczywiście dwa piętra niżej, nie dosłownie z Ojcem Świętym, ale w bezpośredniej bliskości, dlatego że tam mieszkamy. To jest taka forma koszar Gwardii, pewien fragment jest na te koszary przeznaczony.

Mogłaby nas pani oprowadzić po tym miejscu?

Myślę, że wiele osób kojarzy Castel Gandolfo. To stamtąd nadawane są przez całe lato, kiedy papież tam przebywa, cotygodniowe transmisje modlitwy Anioł Pański.

Jest to bardzo przyjemne miejsce, znajduje się nad jeziorem Albano. W lecie panuje tam mniejszy skwar, dociera do nas odrobina bryzy znad jeziora, podczas gdy w Watykanie upał jest nieznośny. W Castel Gandolfo jest spory ogród, który roztacza się wokół pałacu, dużo większy niż Ogrody Watykańskie.

To małe miasteczko. Mieszkańcy z rozrzewnieniem mówią, że jest to wielki przywilej, że mogą gościć papieża u siebie. Właściwie staje się wtedy jednym z nich. Mimo że nie ma codziennego kontaktu, oni mają świadomość, że w tych miesiącach letnich i po świętach Wielkiej Nocy on jest wśród nich - to jest bardzo przyjemna świadomość i miły czas.

Co będzie się działo w Watykanie w tych godzinach już po 17?

Życie będzie się dalej normalnie toczyć. Ta społeczność nie jest też tak bardzo jednolita. Może w ramach struktury Gwardii Szwajcarskiej będziemy razem, ale poza tym to są mieszkania rozsiane po pałacach księży kardynałów, arcybiskupów. Nie ma tam wielu mieszkańców i myślę, że kiedy papież odleci, to poza tym, że będzie nam smutno, pusto, dziwnie i nieswojo - bo zerkając na Pałac Apostolski i na apartamenty będziemy mieli wszyscy świadomość, że już go tam nie ma i nie będzie... Pani mnie pyta o rzeczy, które nigdy się nie zdarzyły i jest mi trudno samej sobie to wyobrazić, bo przecież to jest naprawdę bezprecedensowa sprawa. Zupełnie inaczej było w przypadku odchodzenia Jana Pawła II, do którego on nas niejako troszkę przygotował, które trwało. Tutaj ten fakt będzie takim ostrym cięciem. Odleci i koniec.

Kiedy udało się pani ostatni raz rozmawiać z Ojcem Świętym?

Dawno. Choć myślę, że nie można mówić o tym w kategoriach rozmowy, bo dla mnie bardzo znamienne i ważne są nawet takie momenty, kiedy on przejeżdża papamobile, na przykład po jakieś audiencji, ja przechodzę z córeczkami w odległości dwóch metrów od niego i mogę się zatrzymać i mu pomachać, a on odmachuje - to jest już dla mnie bardzo cenny kontakt.

Pytam, bo chciałabym się dowiedzieć, czy po papieżu było widać ostatnio, że rzeczywiście jest zmęczony, że może gorzej się czuje.

Tak. Ja pracuję trochę również dla Sądów Watykańskich i wraz z przedstawicielami Sądów miała audiencję pod koniec stycznia. Rzeczywiście miałam wtedy okazję zobaczyć Ojca Świętego z bliska, z kilku metrów. Zdecydowanie widać, że jest słabszy, niż był parę miesięcy temu, na pewno można to zauważyć. Z tym, że musimy też zdementować: jakiejś groźnej choroby nie ma. Jest na pewno bardzo zmęczony, no i już nie młody. W kwietniu skończy 86 lat.

A przygnębiony?

Nie.

Pytam w związku choćby z różnymi aferami. Pojawiały się takie głosy, że być może właśnie te afery - i z Bankiem Watykańskim, i z kamerdynerem, który wyniósł tajne papieskie dokumenty - mogły wpłynąć na decyzję papieża Benedykta XVI.

Tak, pojawiały się takie głosy. Myślę, że nie były słuszne, ale ja nie czuję się osobą kompetentną do oceniania tego. Myślę, że ta decyzja dojrzewała w papieżu długi czas. Pamiętajmy o jego biografii spisanej przez Seewalda, w której mówi, że papież w momencie, kiedy przestaje się czuć na siłach, zdaje sobie sprawę, że opuszczają go siły fizyczne i duchowe niejako też do prowadzenia Kościoła, musi brać pod uwagę ustąpienie. Tak że to był człowiek, który chyba to rozważał. Mówię o tym otwarcie. Pamiętamy to szokujące pierwsze wystąpienie po wyborze, kiedy on porównał zbliżający się wynik konklawe do gilotyny, która się do niego zbliża. To najlepszy dowód na to, jak przeżywał to wszystko.