Pani zamieszkała w Watykanie, kiedy papieżem był jeszcze Jan Paweł II. Czy możemy mówić o jakiejś zmianie? Zauważa pani jakąś zmianę?

Tak naprawdę to chyba nie.

Może moment abdykacji wstrząsnął ludźmi - myślę choćby o rzymianach - i wzbudził w nich refleksję, wzruszenie i przywiązanie do Benedykta XVI. Ale wcześniej słyszałam bardzo dużo głosów krytycznych w stosunku do byłego kardynała Ratzingera w porównaniu do Jana Pawła II. Myślę, że nieuczciwe jest porównywanie tych dwóch postaci. Inna sprawa, że nieprawdziwe są takie osądy bardzo krytyczne, ostre. On jest osobą niezwykle ciepłą, pokorną, niezwykle wrażliwą, mądrą i nie godziłam się na takie ostre oceny. Starałam się zawsze go jakoś bronić - wobec nawet takich zwykłych ludzi, którzy niezbyt przychylnie się o nim wyrażali.

A dlaczego? Jak to argumentowali?

Że zimny, że Niemiec... takie dosyć tendencyjne oceny, zupełnie niesprawiedliwe. Wydaje mi się też, że trzeba pewnego poziomu wrażliwości i intelektu, żeby tego papieża docenić, bo on jest niezwykłym, głębokim teologiem i intelektualistą, ale w niego trzeba się wczytać, jego trzeba zrozumieć. Na to wielu ludzi nie ma po prostu czasu, cierpliwości i wystarczającej... może umiejętności. To nie jest prosty papież.

A pani o papieżu powiedziała kiedyś tak: Swoją prostotą i ogromną otwartością podbił moje serce. Jak wyglądało pani pierwsze spotkanie z Josephem Ratzingerem?

Spotkałam się z nim przed moim ślubem, z okazji przygotowań do sakramentu małżeństwa, w kontekście takiej jego duchowej opieki nad nami. Miał nam udzielić ślubu, wiedział o tym trzy miesiące wcześniej i zaprosił nas. To było dla mnie wielkie wydarzenie. Zaprosił nas do siebie, chciał mnie poznać, porozmawiać. Miał zawsze wielką miłość, taką braterską miłość, do Jana Pawła II, darzył go szalonym szacunkiem, więc siłą rzeczy do jego rodaczki miał również pewną sympatię. Ja mówiłam po niemiecku, więc to też był kolejny taki element czysto ludzki, który niejako zbliżał, bo mówiłam do niego w jego ojczystym języku. Rozmawialiśmy we troje, z moim przyszłym mężem. Podbił mnie tym, że był niesamowicie skromny, prosty, serdeczny, czuły, ciepły, ojcowski.

Może pani powiedzieć, jakie rady z tych rozmów utkwiły pani w pamięci?

Na temat rodziny, troski o rodzinę, troski o przyszłe potomstwo. To było kilka spotkań, które miały przygotować nas duchowo do sakramentu. Bo to było dla niego kluczowe: żebyśmy byli duchowo dojrzali do tej decyzji.

I zawsze był w moich oczach, w moim odczuciu taki ciepły i serdeczny. Miałam jeszcze potem kilka okazji, żeby się z nim spotkać, i to się nie zmieniło. Tak że dla mnie wynik konklawe w 2005 roku wywołał wielką euforię, szczęście. Byłam naprawdę poruszona do głębi, bardzo szczęśliwa. Napisałam mu od razu taki list, wysłałam kwiaty, bardzo się cieszyłam.

Wysłała pani list z gratulacjami do Ojca Świętego?

Tak.

A myślała pani o tym, żeby teraz napisać list do papieża? Jest w ogóle możliwość takiego kontaktu?

List, który zostanie mu dostarczony i on go przeczyta - oczywiście. Myślałam o tym, żeby podzielić się moimi refleksjami, bo on to wszystko czyta - i myślę, że tak po ludzku cieszy się, jeśli ma od ludzi wyrazy pamięci, wdzięczności. Myślę, że był niesamowicie poruszony na ostatniej modlitwie Anioł Pański, w ostatnią niedzielę, bo te niezliczone tłumy były porażające, wzruszające do głębi.

Intrygujące rozmowy, interesujące wywiady, artykuły odkrywające tajemnice Watykanu, galerie zdjęć - przygotowaliśmy dla Was raport specjalny Rezygnacja Benedykta XVI

Magda Wojtoń