"Wagnerowcy na Białorusi to w tej chwili element wojny informacyjnej Moskwy i Mińska wymierzonej w bezpieczeństwo Polski, Litwy i Łotwy" - mówi były doradca ukraińskiego prezydenta Ołeksij Arestowycz. Wojskowy ekspert udzielił wywiadu łotewskiej telewizji, w której przestrzegał, że ta wojna informacyjna może się jednak przekształcić w realne zagrożenie.

Według Ołeksija Arestowycza może dojść do przedarcia się przez granicę grup dywersantów złożonych z najemników Wagnera. Ich celem nie byłaby jednak Warszawa (o "wycieczce" Grupy Wagnera na polską stolicę mówił niedawno Alaksandr Łukaszenka), a stolica Litwy Wilno czy łotewskie miasto Dyneburg. Oba miasta znajdują się blisko granicy z Białorusią. 

Polska może tu stanowić element manipulacyjny, by ukryć prawdziwy cel - Wilno - powiedział Arestowycz.

Pomocny kryzys migracyjny

Ekspert wojskowy uważa, że do przedostania się przez granicę wagnerowscy mogliby wykorzystać kryzys migracyjny - mieliby się wmieszać w tłum cudzoziemców szturmujących granice. 

Niebezpieczeństwem takich kampanii informacyjnych czy metod hybrydowych jest to, że w każdej chwili mogą się one stać rzeczywistością. Zatrzymanie napływu uchodźców jest trudne, niemożliwe jest rozróżnienie, kto jest bojownikiem, a kto uchodźcą. Wyobraźmy sobie około 100 wagnerowców, którzy są w cywilnych ubraniach i wyciągają automaty z marynarek - podkreślił.

To jednak według Arestowycza najbardziej ekstremalny scenariusz. Jak mówił, "trzeba się natomiast i do takiego szykować, by być przygotowanym na drobniejsze graniczne prowokacje".

Polskie władze twierdzą, że na Białoruś dotarło niewiele ponad tysiąc rosyjskich najemników, ukraińskie z kolei mówią o około 5 tysiącach. Dziś do Osipowicz w obwodzie mohylewskim na Białorusi, gdzie głównie stacjonują wagnerowcy, dojechała 13 kolumna złożona z 80 samochodów. Zauważono wśród nich kilka opancerzonych pojazdów transportowych.

W opinii Arestowycza możliwy jest również taki scenariusz, według którego wagnerowcy nie podejmą żadnych realnych działań przeciwko Polsce, Litwie czy Łotwie. Ekspert ocenił, że atak z kierunku przesmyku suwalskiego jest najmniej prawdopodobny. Ten rejon od dawana jest uznawany za militarnie niebezpieczny.

Moskwa wie, że zwycięstwo wymaga nagłych i zaskakujących działań - wskazywał Arestowycz.

Łotewski resort obrony przekazał, że obecny ruch Grupy Wagnera na Białorusi nie stanowi bezpośredniego zagrożenia dla Łotwy. Polskie służby z kolei, z których przedstawicielami rozmawiał dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada, traktują doniesienia o wagnerowcach, jako element wojny informacyjnej. Sytuacja jest wnikliwie monitorowana, sprawdzane jest, w jakim stopniu obecność prywatnej rosyjskiej armii może stanowić realne zagrożenie dla naszego kraju.

Polska i Litwa rozważają zamknięcie granicy z Białorusią

Litewski wiceminister spraw wewnętrznych Arnoldas Abramaviczius oświadczył, że Litwa i Polska rozważają wspólne zamknięcie granicy z Białorusią w przypadku poważnych incydentów z udziałem żołnierzy rosyjskiej najemniczej Grupy Wagnera.

W ocenie polityka obecność wagnerowców "militarnego zagrożenia dla Polski nie stanowi", ale "możliwość prowokacji istnieje".

O możliwości zamknięcia granicy z Białorusią poinformował też w czwartek w wywiadzie dla radia Żiniu radijas minister spraw wewnętrznych Agne Bilotaite. Podchodzimy do tej sytuacji w sposób bardzo pryncypialny, a Państwowa Straż Graniczna została zobowiązana do ścisłego monitorowania sytuacji - powiedziała minister podkreślając, że "istnieją odpowiednie ustalenia, przewidziane są bardzo szczegółowe procedury".

Bunt Grupy Wagnera

24 czerwca doszło do buntu Grupy Wagnera, co miało być efektem napięć pomiędzy rosyjskim resortem obrony a przywódcą najemników Jewgienijem Prigożynem. Wagnerowcy najpierw zajęli Rostów nad Donem, w tym siedzibę Południowego Okręgu Wojskowego, a następnie ruszyli w kolumnie pancernej w kierunku Moskwy. Najemnicy, którzy dotarli do obwodu lipieckiego, mieli znajdować się 200 km od stolicy Rosji.

Bunt zakończył się po negocjacjach przywódcy wagnerowców Jewgienija Prigożyna z prezydentem Białorusi Alaksandrem Łukaszenką, prowadzonych w porozumieniu z Władimirem Putinem. Szef Grupy Wagnera zgodził się ustąpić i po południu rozkazał najemnikom, by zaczęli się wycofywać z terytorium Rosji.

Na mocy porozumienia najemnicy, którzy zdecydowali się pozostać w Grupie Wagnera, będą mogli wyjechać na Białoruś.