Ostatnia doba przyniosła kilka istotnych wydarzeń, które świadczą o zmianie podejścia Stanów Zjednoczonych do kwestii zakończenia konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Minister finansów USA przekazał, że umowa o surowcach podpisana między Waszyngtonem i Kijowem stanowi sygnał dla Rosji. Na internetowej stronie Kongresu USA pojawiła się wzmianka o nowej partii uzbrojenia, które zostanie sprzedane Ukrainie. Równocześnie, coraz większe zastrzeżenia w najbliższym otoczeniu Donalda Trumpa budzi forma negocjacji z Kremlem, którą zaproponował główny wysłannik Steve Witkoff.
Amerykanie nic nie zarobią, jeśli Ukraina nie będzie prosperować. Jesteśmy zatem teraz w pełni skorelowani pod względem gospodarczym. Powtórzę, że to silny sygnał dla rosyjskiego kierownictwa i daje to prezydentowi (Donaldowi) Trumpowi możliwość negocjowania z Rosją z jeszcze silniejszej pozycji - przekazał w czwartek amerykański minister finansów Scott Bessent w wywiadzie dla Fox Business Network.
W środę USA i Ukraina podpisały porozumienie o partnerstwie ekonomicznym i utworzeniu Amerykańsko-Ukraińskiego Funduszu Inwestycyjnego na rzecz Odbudowy. Wkład Waszyngtonu w fundusz będzie odzwierciedlony w przyszłej pomocy wojskowej. To stanowi znaczącą zmianę w stosunku do pierwotnej propozycji administracji Trumpa, która domagała się, by to pomoc już udzielona przez USA Ukrainie stanowiła wkład do funduszu.
To umowa o całkowitym partnerstwie ekonomicznym. Dotyczy nie tylko metali ziem rzadkich, ale także infrastruktury i energii. Daje więc obu stronom szanse - tłumaczył Bessent. Jego zdaniem umowa ta pokaże "rosyjskiemu kierownictwu, że nie ma zasadniczej różnicy między narodem ukraińskim i amerykańskim, między naszymi celami".
Od momentu objęcia władzy przez Donalda Trumpa nie uchwalono w amerykańskim Kongresie żadnego nowego transportu broni do Ukrainy. Na początku marca Trump, w ramach polityki wywierania presji na Kijowie wstrzymał na chwilę dostawy broni już przyznanej przez poprzednią administrację.
Wiele wskazywało na to, że Waszyngton już nie uchwali nowego pakietu. Ale teraz sytuacja ulega zmianie.
Kiev Post przekazał 30 kwietnia, że administracja Trumpa miała poinformować Kongres o zamiarze zatwierdzenia eksportu wojskowego sprzętu do Ukrainy. Dziennikarze Europejskiej Prawdy sprawdzili rejestry dokumentów i dotarli do notki EC-859, sporządzonej przez urzędnika Departamentu Stanu USA do Komisji Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów. Dokument informuje o zaproponowanej licencji na eksport "towarów związanych z obronnością, w tym danych technicznych i usług obronnych dla Ukrainy w kwocie 50 milionów dolarów lub więcej".
O tym, że Donald Trump bardzo szybko przechodzi od uwielbienia kogoś do znienawidzenia, przekonało się już wielu jego współpracowników. Czy podobny los czeka Steve'a Witkoffa? Specjalny wysłannik Trumpa odpowiada za trzymanie w garści głównych procesów negocjacyjnych z Rosją. Do Moskwy latał wielokrotnie, z Władimirem Putinem spotkał się cztery razy. Po każdej z tych wizyt nie dość, że nie było przełomu, ale amerykański dyplomata przywoził właściwie tę samą porcję informacji: Kreml stawia zaporowe warunki, nie zgodzi się na negocjowanie pokoju, jeżeli opinia międzynarodowa nie uzna zwierzchnictwa Rosji nad Krymem i czterema innymi regionami, w Ukrainie musi zmienić się władza itd...
W tym samym czasie Wołodymyr Zełenski pokazywał swoją elastyczność i deklarował gotowość wprowadzenia natychmiastowego bezwarunkowego zawieszenia broni bez warunków wstępnych. Witkoff w całej operacji mediowania między Rosją i Ukrainą sprawiał wrażenie bardziej bezwolnego suflera Moskwy, niż człowieka, który ma do czegokolwiek przekonać Władimira Putina i zaprezentować mu stanowisko Waszyngtonu.
Opór wobec wysłannika rośnie także wśród osób bliskich Trumpowi. Jak podaje "New York Post", członkowie rządu USA są zaniepokojeni postawą Witkoffa, który nie znając języka rosyjskiego, odmawia korzystania z usług tłumaczy. W rozmowach z Putinem nie pomagają Witkoffowi doradcy ds. wojskowości i innych. Tymczasem prezydent Rosji występuje z całą świtą, a ostatnio towarzyszyli mu doradca Jurij Uszakow i szef moskiewskiego funduszu majątku narodowego Kirił Dmitrijew.
Miły facet, ale niezdarny, cholerny idiota - mówi dla NYP anonimowy członek administracji Trumpa, dodając, że nigdy w negocjacjach z Rosjanami nie powinno się występować w pojedynkę.
Tajemnicą poliszynela jest fakt, że w otoczeniu Donalda Trumpa nie brakuje ludzi, którzy doradzają zaostrzenie kursu wobec Rosji. Do tej pory Trump słuchał jedynie Witkoffa, który za każdym razem wraca z Rosji z niczym. Być może prezydent USA zaczyna zdawać sobie sprawę, że odium za niepowodzenie doprowadzenia do pokoju w Ukrainie nie spadnie na Witkoffa, Marco Rubio czy Elona Muska. Spadnie na 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych. I nie jest wykluczone, że Donald Trump zaczyna poważnie pracować nad rozwiązaniem, które nie spodoba się na Kremlu.


