Friedrich Merz nie podziela zdania amerykańskiego prezydenta, że rosyjski atak rakietowy na Sumy był wynikiem "pomyłki". W telewizji ARD przyszły kanclerz Niemiec stwierdził, że była to zaplanowana i "wyrachowana zbrodnia". Merz powiedział też, że jeśli partnerzy RFN wyrażą zgodę, Berlin dostarczy Ukrainie pociski manewrujące Taurus. Kreml już skomentował tę deklarację.

Zdaniem Merza w przypadku niedzielnego ataku rakietowego na Sumy nie może być mowy o przypadku, co sugerował w rozmowie z dziennikarzami Donald Trump. To celowa i wyrachowana zbrodnia - stwierdził lider CDU, dodając: Były dwie fale ataków, a druga nastąpiła wtedy, gdy ratownicy zajmowali się ofiarami. To odpowiedź Putina dla tych, którzy rozmawiają z nim o zawieszeniu broni.

Friedricha Merza zapytano o to, czy podtrzymuje swoje deklaracje o przekazaniu Ukrainie pocisków manewrujących Taurus. Merz te słowa wypowiadał, gdy był politykiem opozycyjnym. Lider CDU zaznaczył, że inni już dostarczają podobną broń Kijowowi. Brytyjczycy, Francuzi i Amerykanie już to robią. Nadal myślę dokładnie tak, jak dawniej - zapewnił.

Dodał jednak, że Niemcy pod jego rządami będą gotowe do przekazania rakiet dopiero po uzgodnieniach z "europejskimi partnerami".

Główny problem z Taurusami polega na tym, że pociski mogą trafiać cele oddalone aż o 500 km, co powoduje, że Ukraińcy mogliby ich użyć do ataków na obiekty w Rosji. W przeciwieństwie do ustępującego kanclerza Olafa Scholza, Merz wydaje się nie mieć zastrzeżeń operowania taką bronią przez żołnierzy Kijowa.

Zdaniem Merza ukraińska armia "musi wyjść z defensywy" i być gotowa do zniszczenia Mostu Krymskiego, co argumentował faktem, że większość logistyki dla wojsk Władimira Putina walczących w Ukrainie przechodzi właśnie przez Krym.

Kreml odpowiada Merzowi

Moskwa wielokrotnie powtarzała, że zachodnie dostawy broni dalekiego zasięgu dla Ukrainy wywołają ostrą reakcję Rosji. Zdaniem władz na Kremlu pociski takie jak Taurus nie zmienią przebiegu wojny i spowodują jedynie jej wydłużenie. Władimir Putin ostrzegał także, że przekazanie przez kraje NATO pocisków tego typu zostanie uznane w Rosji za bezpośrednie zaangażowanie się Sojuszu Północnoatlantyckiego w wojnę.

Mimo tych groźnych zapowiedzi, w listopadzie ubiegłego roku poprzednia administracja USA dała Ukraińcom zielone światło na dokonywanie ataków w głębi rosyjskiego terytorium. Siły Zbrojne Ukrainy przeprowadziły kilka udanych ataków na składy broni i centra logistyczne i dowódcze poza granicami okupowanych terenów.

Odpowiedź Rosji, która zapowiadała odwet na krajach Zachodu, nie nadeszła, co z kolei stało się podstawą do twierdzenia, podtrzymywanego przez niektórych ekspertów i polityków, że Moskwa blefuje, a "czerwone linie" istnieją tylko w głowie Władimira Putina oraz przywódców NATO, którzy niepotrzebnie sami narzucają sobie ograniczenia we wspieraniu Kijowa.

W poniedziałek Dmitrij Pieskow odniósł się do wcześniejszych wypowiedzi Friedricha Merza. Stwierdził, że przekazanie Taurusów Ukraińcom doprowadzi jedynie "do dalszej eskalacji".

Wielu europejskich liderów chce kontynuowania wojny w Ukrainie - powiedział rzecznik Kremla, który skomentował także niedzielny atak rakietowy na Sumy, gdzie zginęły 34 osoby, zmierzające na uroczystości niedzieli palmowej. Rosja atakuje tylko cele militarne albo powiązane z wojskiem - poinformował Pieskow.