Donald Trump skomentował niedzielny atak Rosjan na ukraińskie Sumy. Prezydent USA powiedział, że przekazano mu iż "Rosjanie popełnili błąd". Dodał także, że wojna w Ukrainie nie jest jego wojną, a wynika z błędów jego poprzednika - Joe Bidena.
34 osoby zabite. 117 osób rannych. Wśród ofiar są także dzieci. Powiedziano mi, że to był błąd - powiedział Donald Trump, komentując rosyjski atak powietrzny na Sumy w Niedzielę Palmową.
Myślę, że to było straszne. I powiedziano mi, że (Rosjanie) popełnili błąd. Ale uważam, że to okropna rzecz. Uważam, że cała wojna jest okropna. Uważam, że to, że ta wojna jest wynikiem nadużycia władzy - mówił Trump do dziennikarzy na pokładzie Air Force One.
Prezydent USA dodał jednak, że by poznać prawdę o ataku na Sumy, trzeba zapytać samych Rosjan. Zasugerował też, że niedzielna masakra jest rezultatem sfałszowanych wyborów w Stanach Zjednoczonych. To jest wojna Bidena. To nie jest moja wojna. To wojna, która toczyła się za Bidena (...). Po prostu próbuję ją zatrzymać, abyśmy mogli uratować wiele istnień. Mamy miliony martwych ludzi, którzy nie powinni być martwi. Pomyślcie o tym. Pomyślcie, co oznaczają sfałszowane wybory - powiedział.
To kolejny raz, gdy władze USA nie decydują się na jednoznaczne potępienie agresora. O ile sekretarz stanu Marco Rubio napisał na X o "przerażającym rosyjskim ataku", o tyle Trump unika bezpośredniego oskarżania Rosji.
Wcześniej przed Trumpem rosyjski atak potępił natomiast wysłannik ds. Ukrainy gen. Keith Kellogg, który napisał na platformie X, że atak "przekracza wszelkie granice przyzwoitości". Zdawał się przy tym też sugerować, że mógł on być celowy.
Do niedzielnego ataku na Sumy doszło dwa dni po spotkaniu amerykańskiego specjalnego wysłannika ds. Bliskiego Wschodu Steve'a Witkoffa z Władimirem Putinem w Petersburgu. Jak dotąd administracja Trumpa nie zamieściła komunikatu z tej rozmowy.


