Trwa kolejna tura ewakuacji cywilów z zakładów metalurgicznych Azowstal w Mariupolu. Osoby, którym udało się wydostać z kombinatu, mówią o dramatycznych warunkach pobytu w piwnicach zakładów. Niektórzy w oblężonych schronach kombinatu spędzili dwa miesiące.

W podziemnych korytarzach zakładu metalurgicznego Azowstal w Mariupolu 18-letnia Nadia spędziła dwa miesiące. Jest jedną z 500 osób, które udało się ewakuować.

Ukraińskim dziennikarzom po ewakuacji opowiadała między innymi o problemach z jedzeniem.

"Przez ostatni miesiąc żołnierze oddawali nam swoją żywność i wodę. Sami jedli raz dziennie, jeśli się udawało, jeśli nie - nie jedli w ogóle. Byli bardzo dobrzy, bardzo jestem im za to wdzięczna. Tam jest dużo zabitych wojskowych i rannych. Trzeba ich stamtąd wydostać" - jak dodała, cywilów z zakładów wyprowadzali ukraińscy żołnierze i przekazywali Rosjanom.

"Oni nas przeszukiwali, rozbierali, kontrolowali dokumenty, telefony. Sprawdzali tatuaże i blizny. Zadawali też prowokacyjne pytania, a raczej były to stwierdzenia. Na przykład - bili was" - tak Nadia opisała pierwsze wrażenia po wyjściu z piwnic.

"Nad miastem były obłoki czarnego dymu, wszystko się paliło. Kiedy tylko odjechaliśmy rozpoczął się bardzo silny ostrzał zakładów" - dodała.

W niemal całkowicie kontrolowanym przez Rosjan Mariupolu nad Morzem Azowskim wciąż pozostają cywile. Kilkaset - niektóre dane mówiły o ok. 200 - mieszkańców cywilnych ma się znajdować na terytorium szturmowanych i bombardowanych przez Rosjan zakładów metalurgicznych Azowstal. Jest to ostatni przyczółek ukraińskiej obrony w tym nadmorskim mieście, którego zdobycie już kilka razy ogłaszały władze rosyjskie.

Na terenie rozległego kombinatu broni się Pułk Azow ukraińskiej Gwardii Narodowej i 36. Samodzielna Brygada Piechoty Morskiej.


Opracowanie: