​W 52. dzień rosyjskiej inwazji na Ukrainę wzrosła liczba ostrzałów ukraińskich miast. Niektórzy komentatorzy sugerują, że Rosja próbuje się zemścić za zatopienie krążownika "Moskwa", co było szeroko opisywane w mijającym tygodniu. Poważne niepokoje pojawiają się jednak w nadmorskim Mariupolu, w którym niemal od dwóch miesięcy trwają poważne walki. Miasto jest zrujnowane, a lokalna administracja donosi, że Rosja chce zaangażować w szturm więcej swoich sił. Prezydent Wołodymyr Zełenski zapowiada, że "zniszczenie obrońców" tego miasta w obwodzie donieckim będzie końcem pokojowych negocjacji z Moskwą.

Minionej doby siły rosyjskie ostrzeliwały m.in. Charków, Lisiczańsk i Siewierodonieck na wschodzie kraju. Ukraińska obrona przeciwlotnicza zestrzeliła takie pociski nad obwodem lwowskim na zachodzie. Rosjanie próbują także zdobyć Rubiżne i Popasną w obwodzie ługańskim.

Niezwykle trudna sytuacja jest w Mariupolu. To nadmorskie miasto w obwodzie donieckim, które już podczas powstania separatystycznych republik w 2014 roku stało się celem ataku. Obecnie trwają tam intensywne walki, a według lokalnej administracji Rosja angażuje dodatkowe siły.

Według doradcy mera Mariupola Petro Andriuszczenki, Rosjanie zamierzają od poniedziałku zamknąć miasto. W tym czasie ma być przeprowadzona "filtracja" wszystkich mężczyzn - zostaną przewiezieni do Nowoazowska, a następnie część zaangażowana do rosyjskiego korpusu, a inni wysłani do oczyszczania gruzów.

Szacuje się, że w Mariupolu pozostało ok. 100 tys. cywilów. Wiele osób zginęło, mówi się nawet o ponad 20 tys. ofiar. Władze wielokrotnie informowały, że Rosjanie stosują mobilne krematoria, by pozbyć się śladów zbrodni wojennych.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział, że "Mariupol może być jak dziesięć Borodzianek". Chcę powiedzieć, że zniszczenie naszych wojskowych, naszych chłopców postawi kropkę we wszystkich negocjacjach - mówił.

Rosyjski resort obrony: Załoga "Moskwy" jest w Sewastopolu

Dowódca rosyjskiej marynarki wojennej Nikołaj Jewmienow przekazał, że personel zatopionego krążownika "Moskwa" jest obecnie w Sewastopolu na Krymie. Opublikowano film ze spotkania z nimi.

Przypomnijmy, że do zatopienia krążownika doszło w ostatnich dniach. Okręt został trafiony dwoma pociskami Neptun. Ukraińcy i Amerykanie informują, że ucierpieli rosyjscy marynarze, jednak nie wiadomo, ile osób dokładniej.

Według niektórych źródeł na pokładzie było 510 osób, a uratowało się ok. kilkadziesiąt osób. Według strony ukraińskiej, w ataku zginął dowódca okrętu, kapitan Anton Kuprin.

Rosja do dziś nie potwierdziła, że "Moskwa" zatonęła w wyniku ukraińskiego ataku. Resort obrony mówi jedynie, że na jednostce doszło do pożaru i eksplozji amunicji. Ta wersja nie dotarła jednak do rosyjskich propagandowych programów, gdzie publicyści i komentatorzy grzmią, że zniszczenie krążownika przez Ukraińców to akt wypowiedzenia wojny.

Polsce przyznano największą zaliczkę z UE na pomoc uchodźcom

Polsce przyznano największą zaliczkę z unijnej kasy na pomoc uchodźcom, którą może wykorzystać "od zaraz". Jak dowiedziała się dziennikarka RMF FM, Polska otrzyma 559 mln euro zaliczki, którą można natychmiast wykorzystać na jednostkowe wspieranie uchodźców w wysokości 40 euro na tydzień przez 13 tygodni.

Chodzi o Fundusz React EU, pierwotnie przeznaczony na walkę ze skutkami pandemii, z którego uruchomiono 3,4 mld w formie zaliczek. Ma to od razu odciążyć budżety publiczne państw członkowskich przyjmujących uchodźców. 

Unia zwiększyła do 45 proc. zaliczki dla tych państw UE, w których liczba uchodźców z Ukrainy przekroczyła 1 proc. ich populacji na koniec pierwszego miesiąca po rosyjskiej inwazji. Polsce przyznano 559 milionów euro, Rumunia otrzyma 450 mln euro, Węgry - prawie 300, Czechy - 283, Słowacja - 209, Bułgaria - 148 mln. 

Polska z tego funduszu otrzyma w sumie ponad miliard euro, które będzie mogła wydać na uchodźców. Na razie przyznana suma to 45-procentowa zaliczka. 

Medwedczuk w areszcie, żona oligarchy apeluje o pomoc

Sąd we Lwowie aresztował oligarchę Wiktora Medwedczuka, który został zatrzymany w ostatnich dniach przez ukraińskie służby. Medwedczuk to jeden z liderów prorosyjskich sił i bliski przyjaciel Władimira Putina.

W zeszłym roku oligarcha został oskarżony o zdradę stanu, w związku z tym, że razem z politykami z rządu Petro Poroszenki był zaangażowany w proceder kupowania węgla od separatystów w Donbasie. Surowiec był sprowadzany "pod przykrywką", czyli oficjalnie podawano, że pochodzi z RPA.

Medwedczuk trafił w 2021 roku do aresztu domowego, jednak po rozpoczęciu się rosyjskiej inwazji na Ukrainę zniknął. Został zatrzymany we wtorek, gdy próbował dostać się do Naddniestrza, skąd miał go "odebrać" rosyjski specnaz.

Żona Medwedczuka Oksana Marczenko apeluje do przywódców kilku państw (m.in. Turcji, Wielkiej Brytanii i Arabii Saudyjskiej) o pomoc w uwolnieniu męża. Zaproponowała, że może dojść np. do wymiany jeńców, a dokładniej dwóch Brytyjczyków schwytanych przez Rosjan w Mariupolu.

Rosja nakłada sankcje na Brytyjczyków

Rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych ogłosiło w sobotę, że "w związku z bezprecedensowymi wrogimi działaniami rządu brytyjskiego, w szczególności nałożeniem sankcji na wysokich rangą urzędników rosyjskich" zakazuje wjazdu do kraju 13 brytyjskim politykom.

Na listę trafili premier Boris Johnson, wicepremier i minister sprawiedliwości Dominic Raab, szefowa dyplomacji Liz Truss, ministrowie: obrony Ben Wallace, finansów Rishi Sunak, spraw wewnętrznych Priti Patel, transportu Grant Shapps, biznesu Kwasi Kwarteng, kultury Nadine Dorries, wiceminister obrony James Heappey, prokurator generalna Suella Braverman, była premier Theresa May i szefowa rządu Szkocji Nicola Sturgeon. Jak zapowiedziała Rosja, ta lista będzie rozszerzana.

Londyn potępił działania rosyjskie i wezwał Kreml do zaprzestania wojny.