Konwój rosyjskich czołgów zmierzający do Donbasu, gdzie rozegrać ma się „bitwa kluczowa dla tej wojny”; niepotwierdzone oficjalnie doniesienia o użyciu przez Rosjan broni chemicznej w Mariupolu i Putin, który twierdzi, że doniesienia o masakrze w Buczy to „fake news”. Oto nasze podsumowanie 48. dnia wojny Rosji przeciwko Ukrainie.

Wtorek 12 kwietnia to 48. dzień rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Nasz raport dnia w relacji minuta po minucie znajdziecie <<< TUTAJ >>>

Władimir Putin twierdzi, że rozmowy pokojowe z Ukrainą utknęły w martwym punkcie i odrzuca oskarżenia o zbrodnie wojenne popełnione przez rosyjskich żołnierzy.

Co więcej, doniesienia o masakrze mieszkańców Buczy nazywa fejkiem i to w dniu, kiedy mer tego miasta poinformował, że znaleziono już 403 ciała osób zamordowanych przez Rosjan, a świat obiegły zatrważające doniesienie o kobietach przetrzymywanych w piwnicach i systematycznie gwałconych przez rosyjskich żołnierzy. 

Cytowana przez BBC ukraińska rzeczniczka praw człowieka Ludmyła Denisowa poinformowała o około 25 dziewczętach i kobietach w wieku 14-24 lat, z których 9 jest teraz w ciąży.

Świadectwo zdziczenia Rosjan na Ukrainie dała w RMF FM Natalia Izdebska, radna Irpienia. Kobieta uciekła do Polski i obecnie przebywa w Warszawie. Przyjęła nasze zaproszenie i w rozmowie z Mariuszem Piekarski opowiadała: "Musicie zrozumieć, że Rosjanie to nie ludzie. Są na świecie ludzie i są Rosjanie. To dzika horda. Nienawidzą tych, którzy lepiej żyją. Mam zdjęcie napisu, który Rosjanie zostawili w domu w Buczy: kto pozwolił wam tak pięknie żyć. Kradną toalety z domów, ja już nie mówię o pralkach, mikrofalówkach, ja mówię o toaletach. Przyjechali zabijać, kraść. Dla wojska rosyjskiego wojna to sposób zarobku, wycieczka, oni nic nie widzieli. W Rosji są tylko dwa miasta, które widzą, czym jest świat: to Moskwa i Sankt Petersburg, a inna Rosja, to straszna bieda, nie ma gazu na wsiach, nie ma toalet w domach".

POLECAMY: "Nie odwracam głowy. Patrzę, żeby pamiętać i nigdy nie wybaczyć". Całą rozmowę z radną Irpienia zobaczycie <<< TUTAJ >>>

Po rosyjskich oddziałach, które opuściły ukraińskie miasta, zostają tylko groby i ruiny budynków. Ma własne oczy przekonał się o tym specjalny wysłannik RMF FM Mateusz Chłystun, który dotarł do Borodzianki i Makarowa.

"Zawalone budynki, spalone mieszkania czy sklepy rzucają się w oczy jeszcze kilka kilometrów przed granicami Borodzianki. W samym mieście widać pozostałości rosyjskich pojazdów wojskowych, zniszczone i ograbione sklepy. Na ich fasadzie jest litera "V", którą malowali obecni tu Rosjanie" - relacjonował w Faktach RMF FM.

I dodawał: "Najbardziej dramatyczny obraz wyłania się jednak w centrum, gdzie ratownicy dopiero kilka dni temu mogli przystąpić do przeszukiwania gruzów dwóch bloków, na które spadły bomby".

Obecnie zarówno ukraińskie, jaki i rosyjskie oddziały przegrupowują się i przygotowują do bitwy o Donbas na wschodzie kraju. Szef kancelarii prezydenta Ukrainy Andrij Jermak, cytowany przez "Ukraińską Prawdę" mówi, że bitwa o regiony Doniecka i Ługańska będą kluczowym momentem tej wojny.

Według raportu brytyjskiego ministerstwa działania na wschodzie Ukrainy nabiorą większego impetu w ciągu następnych 2-3 tygodni.

W regionie znajduje się już ok. 40 tys. rosyjskich żołnierzy, a będzie ich więcej. W Rosji trwa rekrutacja rezerwistów, którzy opuścili czynną służbę po 2012 roku. Ściągane są posiłki z najodleglejszych zakątków kraju. 

Tymczasem w Mariupolu zginęło już 21 tys. cywilów - twierdzi mer tego okupowanego przez Rosjan miasta, leżącego między Krymem a zajmowaną przez zależnych od Moskwy rebeliantów częścią Donbasu. Mariupol od początku rosyjskiej inwazji 24 lutego był celem ciężkich ostrzałów i nalotów, które zamieniły miasto w ruinę.

Dziś pojawiły się doniesienia o możliwym użyciu broni chemicznej przez siły rosyjskie w obleganym Mariupolu. Są one weryfikowane.