Choć bomby na bloki mieszkalne w Borodziance koło Kijowa na Ukrainie spadły 2 marca, rosyjscy żołnierze nie dopuszczali nikogo do zawalonych budynków. Akcja poszukiwawcza mogła ruszyć dopiero, kiedy okupanci opuścili miasto. Do Borodzianki dotarł specjalny wysłannik RMF FM na Ukrainie Mateusz Chłystun. "W tumanach kurzu przerzucanego gruzu stoi kilkadziesiąt osób. Wpatrują się w gruzowisko" - relacjonował na naszej antenie.

Położona kilkadziesiąt kilometrów na północny zachód od Kijowa Borodzianka leżała na jednej z głównych linii natarcia sił rosyjskich, starających się podejść pod ukraińską stolicę od strony Białorusi. W początkowej fazie rozpoczętej 24 lutego rosyjskiej inwazji licząca ok. 12,5 tys. mieszkańców Borodzianka była wielokrotnie ostrzeliwana i bombardowana. Później zajęły ją wojska rosyjskie, po ich wycofaniu się siły ukraińskie 1 kwietnia odzyskały kontrolę nad miasteczkiem.

Borodzianka jest jednym z najbardziej zniszczonych w wyniku rosyjskiej inwazji miast obwodu kijowskiego. Władze Ukrainy informowały wcześniej, że pod gruzami zbombardowanych bloków mieszkalnych mogą znajdować się ciała setek ludzi.

Zawalone budynki, spalone mieszkania czy sklepy rzucają się w oczy jeszcze kilka kilometrów przed granicami Borodzianki. W samym mieście widać pozostałości rosyjskich pojazdów wojskowych, zniszczone i ograbione sklepy. Na ich fasadzie jest litera "V", którą malowali obecni tu Rosjanie.

Najbardziej dramatyczny obraz wyłania się jednak w centrum, gdzie ratownicy dopiero kilka dni temu mogli przystąpić do przeszukiwania gruzów dwóch bloków, na które spadły bomby.

"Poszukujemy ciał i próbujemy je wydostać spod gruzów. Nasi pirotechnicy przeszukują podwórza, budynki i sprawdzają, czy nie zostały tam jakieś granaty, bomby, niewybuchy, żeby móc je wywieźć i zdetonować pod kontrolą" - mówi zastępca szefa Służby ds. Nadzwyczajnych Sytuacji obwodu kijowskiego Bohdan Daniljuk.

"Bomby na te budynki spadły około 14:00, widziałam dwa przelatujące samoloty" - mówi specjalnemu wysłannikowi RMF FM na Ukrainę mieszkanka kompletnie zniszczonej Borodzianki.

W mieście cały czas pracują ratownicy, próbujący wydobyć ciała spod gruzów.

W tumanach kurzu przerzucanego gruzu stoi kilkadziesiąt osób. Wpatrują się w gruzowisko. To ci, którzy tu mieszkali albo ci, którzy czekają na informacje o swoich bliskich - relacjonuje dziennikarz RMF FM Mateusz Chłystun.

Spod gruzów wydobyto jak dotąd kilkanaście ciał. W piwnicach budynku może być ich znacznie więcej.

"Mówią, że dużo. Mój kolega na ósmym piętrze mieszkał. Do teraz go nie znaleźli, nie ma z nim łączności" - mówi Dmytro, który wychował się w tym 10-piętrowym bloku - identycznym jak te na poznańskich Ratajach czy warszawskim Targówku.

Na gruzowisku co jakiś czas zapada cisza. Ratownicy nasłuchują, czy spod gruzów dobiegają jakiekolwiek dźwięki sugerujące, że pod zwałami mogą być żywi ludzie. Zbierają też porozrzucane wokół budynku zdjęcia, które mogą pomóc w identyfikacji ciał.

"Rozpacz i żal. Ludzie zginęli. Mieszkali tu sobie i nagle coś przyleciało, a ich nie ma. Wielki żal..." - mówią.

Dziś ukraiński wywiad wojskowy opublikował na swojej stronie internetowej dane osobowe rosyjskich żołnierzy, którzy mieli brać udział w zbrodniach wojennych popełnionych na ludności cywilnej w Borodziance. Lista zawiera nazwiska, funkcje, stopnie wojskowe, daty urodzin, a także dane najbliższych krewnych.

Według ministra spraw wewnętrznych Ukrainy Denysa Monastyrskiego, Borodzianka jest kolejnym przykładem na rosyjskie zbrodnie przeciwko ludzkości.

 

Opracowanie: