Uderzenie z pomocą drona, które według Pentagonu miało zapobiec kolejnemu zamachowi Państwa Islamskiego na lotnisko w Kabulu w ostatnich godzinach ewakuacji z Afganistanu, było w rzeczywistości efektem tragicznej pomyłki – wynika ze śledztwa przeprowadzonego przez renomowany amerykański dziennik "New York Times". W ataku zginąć miało 10 niewinnych osób, w tym siedmioro dzieci.

Z ustaleń gazety, opartych na rozmowach i analizie zdjęć i materiałów wideo, wynika, że siły USA mylnie uznały Zemariego Ahmadiego, pracownika amerykańskiej organizacji charytatywnej, za terrorystę Państwa Islamskiego Prowincji Chorasan (IS-Ch).

W czasie 14 lat pracy w organizacji Nutrition & Education International Ahmadi miał zajmować się m.in. budową fabryki przetwarzania soi i rozdawaniem żywności potrzebującym. Co więcej, ubiegał się o specjalną wizę przysługującą pomocnikom sił USA.

Według "New York Timesa", służby USA mylnie zidentyfikowały dom Ahmadiego jako kryjówkę IS-Ch.

Pentagon twierdził, że działał na podstawie informacji z obserwacji i podsłuchów, które wskazywały na zbliżający się zamach na lotnisko w Kabulu. Śledząc przez cały dzień samochód Ahmadiego, służby uznały, że jego działania pasowały do przechwyconych informacji.

Z ustaleń "NYT" wynika jednak, że to, co służby uznały za podejrzane przemieszczanie się mężczyzny, było trasą pokonywaną przez niego rutynowo podczas pracy, zaś "podejrzane ładunki", który umieścił w samochodzie - uznane za bombę, były w istocie kanistrami z wodą, które miał zawieźć do swojego domu.

Do wystrzelenia rakiety Hellfire doszło w momencie, kiedy Ahmadi parkował samochód przed swoim domem.

Według urzędników Pentagonu, dowódca odpowiadający za uderzenie uznał ten moment za najlepszy, bo na miejscu nie stwierdzono obecności osób postronnych, zaś bazując na informacjach wywiadowczych, Amerykanie byli przekonani, że mężczyzna uda się z rzekomym ładunkiem wybuchowym na lotnisko w celu przeprowadzenia zamachu.

"Według jego krewnych, kiedy pan Ahmadi wjechał na podwórko, kilkoro jego dzieci i dzieci jego brata wyszło z domu (...) i wsiadło do pojazdu, gdy go parkował" - relacjonuje "NYT".

W rezultacie zginąć mieli sam Ahmadi i trzech jego synów: 20-letni Zamir, 16-letni Faisal i 10-letni Farzad, ponadto 30-letni kuzyn Ahmadiego Naser, trójka dzieci jego brata: 7-letni Arwin, 6-letni Benjamin i 2-letnia Hajat, a także dwie 3-letnie dziewczynki, Malika i Somaja.

"Wszyscy byli niewinni. Mówicie, że to było ISIS, ale on pracował dla Amerykanów" - powiedział gazecie brat Ahmadiego, Emal.