Jeszcze trzech Polaków, poza grupą ratowników, przebywa w tej chwili na Haiti - podaje MSZ. Dwie osoby zdecydowały się zostać na miejscu, jedna chce wrócić do Polski. Wcześniej ewakuowano obywatelkę polską wraz z jej mężem - obywatelem Haiti.

W piątek na Haiti udali się polscy ratownicy. Są jedną z 44 ekip pracujących na miejscu tragedii. Wielu ratowników z innych krajów nie dotarło jeszcze na miejsce, mają bowiem problemy z transportem. Także Polakom dotarcie na miejsce trzęsienia ziemi zajęło wiele godzin. Droga, którą polska ekipa ratownicza zmierzała ze stolicy Dominikany Santo Domingo do Port-au-Prince, jest trudno przejezdna ze względu na zniszczoną infrastrukturę i duże natężenie ruchu. Ponadto w niektórych punktach istnieje niebezpieczeństwo osunięć ziemi.

Na Haiti poleciało w sumie 54 strażaków z Nowego Sącza, Warszawy, Gdańska, Łodzi i 10 psów wyszkolonych w poszukiwaniu żywych osób pod gruzami. Wyposażeni są w specjalistyczny sprzęt ratowniczy, m.in. geofony, kamery wziernikowe i termowizyjne oraz sprzęt mechaniczny i hydrauliczny do odgruzowywania.

Trzęsienie ziemi o sile 7 lub 7,3 st. (agencje podają różne informacje) nawiedziło Haiti we wtorek. To najsilniejszy wstrząs w tym regionie od ponad 200 lat. Centrum stolicy, Port-au-Prince, jest zniszczone.

WHO oraz Panamerykańska Organizacja Zdrowia szacują, że liczba ofiar śmiertelnych wynosi od 40 do 50 tysięcy - napisało Biuro Narodów Zjednoczonych ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej.

Szacunki te potwierdzają najnowsze dane podane przez władze Haiti, według których we wtorkowym trzęsieniu ziemi zginęło 50 tys. osób, 250 tys. odniosło obrażenia, a 1,5 mln zostało pozbawionych dachu nad głową. Wcześniej minister spraw wewnętrznych Haiti Paul Antoine Bien-Aime mówił, że liczba ofiar śmiertelnych może sięgać nawet 200 tys. osób.