Prokuratura rozszerzyła zarzuty Markowi Falencie - dowiedział się reporter RMF FM. Dotyczy to śledztwa w tak zwanej "małej aferze taśmowej", w której biznesmen ma odpowiadać za nielegalne nagrywanie polityków. Chodzi o taśmy, które ujrzały światło dzienne po zakończeniu pierwszego śledztwa.

Prokuratura zarzuciła Markowi Falencie udostępnianie kolejnym osobom nagrań z podsłuchów, a także czyny związane z zakładaniem podsłuchów.

Śledczy nie ujawniają żadnych szczegółów. Nasz dziennikarz Krzysztof Zasada dowiedział się natomiast, że nie chodzi o kolejne taśmy, a zarzuty rozszerzono na podstawie zebranych wcześniej dowodów.

Podobne decyzje prokuratura podjęła wobec podejrzanego detektywa z Lublina Krzysztofa S. - w jego przypadku w rozszerzeniu zarzutów pomogły też zeznania nowego świadka.

Śledztwo wszczęto, bo po skazaniu Falenty pojawiły się nowe taśmy z rozmowami między innymi Jana Kulczyka, Radosława Sikorskiego i Krzysztofa Kwiatkowskiego. Na badanych nagraniach pojawił się też Włodzimierz Karpiński czy ksiądz Kazimierz Sowa.

Zatrzymanie Falenty w Hiszpanii

Marek Falenta został zatrzymany w Hiszpanii 5 kwietnia 2019 roku. Wcześniej - według informacji reportera RMF FM - na krótko zatrzymywał się w kilku innych europejskich krajach. Został namierzony przez policjantów ze specjalnego wydziału poszukiwań, a jego zatrzymanie było możliwe dzięki wydaniu za nim Europejskiego Nakazu Aresztowania.

O kulisach zatrzymania Falenty opowiedział w rozmowie z RMF FM rzecznik prasowy polskiej policji Mariusz Ciarka. Zdradził, że tuż przed zatrzymaniem biznesmen przebywał z kobietą, obywatelką Polski. Kiedy zorientował się, że są w pobliżu policjanci, wyszedł na balustradę. "Tutaj była sugestia, że może z niej wyskoczyć, jeżeli policjanci nie odstąpią od zatrzymania. Szybkie, skuteczne negocjacje sprawiły, że zrezygnował z tego kroku. Oddał się w ręce policjantów" - relacjonował Ciarka.

Afera podsłuchowa

Biznesmen był poszukiwany od lutego tego samego roku: 1 lutego miał bowiem stawić się w zakładzie karnym w celu odbycia kary, ale nie zrobił tego. W marcu Sąd Okręgowy w Warszawie wydał postanowienie o wydaniu za nim listu gończego.

O tym, że Marek Falenta ma odbyć zasądzoną mu karę 2,5 roku więzienia, zdecydował 31 stycznia Sąd Apelacyjny w Warszawie. Odrzucił tym samym zażalenia obrońców, którzy ubiegali się o odroczenie wykonania kary m.in. ze względu na stan zdrowia skazanego.

Marek Falenta został skazany w 2016 roku przez Sąd Okręgowy w Warszawie na 2,5 roku więzienia w związku z tzw. aferą podsłuchową. Wyrok uprawomocnił się w grudniu 2017, ale obrońcy Falenty złożyli kasację do Sądu Najwyższego. W styczniu 2018 roku zwrócili się również do prezydenta Andrzeja Dudy z wnioskiem o ułaskawienie biznesmena - bezskutecznie.

Afera podsłuchowa, która wybuchła w 2014 roku po ujawnieniu w tygodniku "Wprost" nagrań rozmów ludzi z kręgów polityki i biznesu oraz funkcjonariuszy publicznych, wywołała kryzys w rządzie Donalda Tuska. Nagrania rejestrowane były od lipca 2013 do czerwca 2014 roku w warszawskich restauracjach - według sądu właśnie na zlecenie Marka Falenty. Nielegalnie podsłuchano i nagrano wówczas m.in. ówczesnych szefów: MSW Bartłomieja Sienkiewicza, MSZ Radosława Sikorskiego, resortu infrastruktury i rozwoju Elżbietę Bieńkowską, prezesa NBP Marka Belkę i szefa CBA Pawła Wojtunika.

/Grafika RMF FM
/Grafika RMF FM
Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego nowego internetowego Radia RMF24.pl

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24.pl na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.
Opracowanie: