Z powodu ulewnego deszczu, który może doprowadzić do powodzi, przerwany został przejazd samochodów terenowych i ciężarówek na 11. etapie Rajdu Dakar. Załogi dojechały tylko do pierwszego punktu kontroli na 219. kilometrze.

W chwili, gdy przerwano wyścig, prowadził kierowca z RPA Giniel de Villiers. Zawodnik startujący w barwach Toyoty był drugi w klasyfikacji generalnej po 10. etapach.

Do mety bez problemów dojechali motocykliści. Zwyciężył Amerykanin Kurt Caselli, lider klasyfikacji generalnej Francuz Cyril Despres był trzeci. Jakub Przygoński uzyskał dopiero 15. czas.

Małysz: mogliśmy utopić auto

O tym, jak ciężka była rywalizacja w ulewnym deszczu, świadczyć może komentarz Adama Małysza, który wraz z Rafałem Martonem po skróconym odcinku specjalnym uzyskał 13. rezultat. Mogliśmy utopić Toyotę - przyznał Orzeł z Wisły. Jechaliśmy na niskim ciśnieniu powietrza w kołach, bo mieliśmy forsować wydmy. Dojazd do nich był niebezpieczny, dużo kamieni. Miejscami trzeba było zredukować prędkość niemal do zera. Głębokość wody w rzekach sięgała półtora metra - relacjonował.