Szymon Marciniak, który będzie pierwszym od 20 lat polskim sędzią głównym meczów piłkarskich mistrzostw świata, przyznał, że czasami pojawia się myśl o prowadzeniu finału rosyjskiego mundialu. "Duże znaczenie ma nasze doświadczenie z VAR" – przyznał.

Szymon Marciniak, który będzie pierwszym od 20 lat polskim sędzią głównym meczów piłkarskich mistrzostw świata, przyznał, że czasami pojawia się myśl o prowadzeniu finału rosyjskiego mundialu. "Duże znaczenie ma nasze doświadczenie z VAR" – przyznał.
Sędzia piłkarski Szymon Marciniak /Darek Delmanowicz /PAP

Moje wspomnienie sędziego z czasów, kiedy sam kopałem piłkę, to pan z brzuszkiem i koniecznie z grubym wąsem. Jednak skończyły się czasy arbitrów, którzy prowadząc mecz rzadko opuszczali koło środkowe. Teraz jesteśmy atletami i mamy np. trenerów od przygotowania motorycznego. Miałem pięć tygodni przerwy z powodu kontuzji i po treningach w Arłamowie czułem lekkie "zajechanie". Mam jednak nadzieję, że jak będzie 90. minuta meczu na mundialu, nie będę musiał ocierać potu, tylko się uśmiechać - przyznał Marciniak.

Na mundialu w Rosji po raz pierwszy będzie zastosowany system VAR, który w minionym sezonie używany był regularnie m.in. w polskiej ekstraklasie.

Na każdym meczu będzie po czterech sędziów VAR, którzy będą obserwować spotkania z centrum w Moskwie. Będą widzieć np. specjalną linię, która będzie wyznaczała granicę spalonego. To niesamowite narzędzie w naszych rękach. Mam nadzieję, że to będą najsprawiedliwsze mistrzostwa w historii - podkreślił.

37-letni sędzia z Płocka przyznał, że w jego świadomości jest myśl o prowadzeniu finału.

Mam to gdzieś z tyłu głowy. Z jednej strony mój wiek pod kątem finału nie jest jeszcze odpowiedni, a z drugiej wiem, jak podchodzą do tego Pierluigi Collina i Massimo Busacca, którzy kierują organizacją sędziowską w FIFA. Jak ktoś będzie świetnie się prezentował, to ma szansę dojść bardzo daleko. Kolosalne znaczenie może mieć też to, że mamy doświadczenie z VAR - zarówno na boisku, jak i w busie. Poza tym będą sytuacje meczowe 50 na 50. Podejmuje się decyzję, po której pół świata będzie zadowolone, a pół nie. Im głośniej o arbitrze, tym niekoniecznie lepiej. Wspaniale byłoby, gdyby po skończeniu meczu nikt o nas nie mówił - powiedział Marciniak.

Zdradził, że kiedy dowiaduje się, jaki mecz będzie sędziował, dokładnie rozpracowuje styl obu zespołów i poszczególnych piłkarzy. Działa to również w drugą stronę. Zespoły zatrudniają byłych arbitrów, aby ci wskazywali na styl sędziowania i słabe strony rozjemców.

Piłkarze są inteligentnymi ludźmi i wiedzą, jak każdy z nas sędziuje. Moje relacje z zawodnikami są bardzo dobre, pomimo że czasami trzeba pokazać kartkę. Rozumieją naszą pracę, a ja nie mam z nimi problemów. Na zgrupowaniu kadry spotkałem się z wieloma zawodnikami, których w przeszłości karałem kartkami. "Kurcze, musiałeś dać mi tę kartkę..." - zagadywali. "Przecież ci mówiłem na boisku, a ty się zarzekałeś, że nic nie zrobiłeś" - odpowiadałem. Jesteśmy kolegami, ale po różnych stronach barykady. Zawsze się zastanawiałem, czy profesjonalny piłkarz i sędzia mogą być kumplami. Fajne jest to, że na poziomie reprezentacyjnym potrafimy o tym rozmawiać, czasem nawet żartować z różnych sytuacji - zaznaczył.

Jak dodał, mecze, które dla kibiców wyglądają na słabsze, wcale takie nie są dla arbitrów, bo piłkarze potrafią wykreować takie sytuacje na boisku, że nawet doświadczony sędzia może się zdziwić.

Czasem można przygotować się mentalnie na dany mecz, a potem ktoś w piątej minucie popełni faul i musi wylecieć z boiska, a cała trzydniowa analiza idzie w gruzy. Jeden zespół się broni, drugi atakuje, a ja przygotowywałem się na to, że będzie wysoki pressing. Piłka nauczyła mnie wiele pokory i tego, że jest nieobliczalna - wspomniał.

Na swoje zachowanie w trakcie spotkań MŚ muszą uważać również trenerzy.

Komisja sędziowska spotka się z każdą z 32 drużyn i pokaże czego nie należy robić, żeby nie skończyć na trybunach. Choć stadiony są piękne, a krzesełka wygodne, to lepiej oglądać mecz ze strefy technicznej... Każdy ma świadomość, jaką dysponujemy technologią. Łatwo jest wszystko wychwycić. Trenerzy wiedzą, że trzeba skupić uwagę kamer na boisku, a nie tym, co dzieje się na ławce - podkreślił Marciniak.

Wskazał jednak, że nie uczy się języków, którymi mówią zawodnicy poszczególnych zespołów.

Mając trochę doświadczenia można opanować wściekłość u piłkarzy. Jak zawodnik do mnie biegnie to wiem, czy się do mnie uśmiecha, czy cedzi coś przez zęby. To już by doszło do wariacji, gdybym musiał znać kilkanaście języków, żeby wiedzieć, czy ktoś mi ubliża. W tym pomoże system VAR, który wyłapuje wszelkie obraźliwe gesty piłkarzy i taki np. "Kozakiewicz" nie przejdzie bez echa - powiedział z uśmiechem.

Przyznał, że jest kilku piłkarzy, którzy dali mu się we znaki poprzez ciągłe podpowiadanie i wymuszanie pewnych decyzji.

Jest ich już jednak coraz mniej. Takim zawodnikiem był Sebastian Mila, który zawsze za mną chodził po boisku. "Kurczę, nie płacz, nie chodź za mną" - mówiłem mu. Zmienił się, kiedy został bohaterem narodowym po strzeleniu bramki Niemcom w Warszawie. Byłem pierwszym, który mu pogratulował. Powiedział wtedy: "dobra, topór wojenny zakopany". To, że zawodnik marudzi i zawraca głowę to znaczy, że doskonale zna przepisy. Wie, że coś mogło być gwizdnięte. Wynika to z inteligencji piłkarza, a nie z tego, że ktoś jest marudny. Ja też taki byłem jako zawodnik. Wiecznie chodziłem, dokuczałem, a jak ktoś nie chciał mnie słuchać, to byłem agresywny. Lubię takich piłkarzy - nadmienił Marciniak.

W terminologii sędziowskiej używanych jest wiele skrótów. Jednym z nich jest "Dogso".

To pozbawienie realnej szansy na zdobycie bramki, czyli np. kiedy napastnik wychodzi sam na sam z bramkarzem i zostaje z tyłu złapany lub podcięty. Wtedy jest czerwona kartka dla faulującego - tłumaczył.

Turniej w Rosji rozpocznie się 14 czerwca. Marciniak będzie jednym z 35 arbitrów głównych. Na liniach pomagać mu będą Tomasz Listkiewicz i Paweł Sokolnicki. Z kolei w grupie arbitrów wytypowanych wyłącznie do obsługi systemu VAR znalazł się Paweł Gil.

(j.)