"Co było przyczyną tak nieprawdopodobnego zniszczenia samolotu, który 10 kwietnia rozbił się pod Smoleńskiem? Narzuca się odpowiedź, że doszło do wybuchu" - mówi prezes PiS Jarosław Kaczyński dzień przed trzecią rocznicą katastrofy smoleńskiej w rozmowie z "Gazetą Polską Codziennie". Dodaje, że jako prokurator badałby "przynajmniej kilka hipotez dotyczących sprawców".

Według Kaczyńskiego, trzy lata po katastrofie smoleńskiej możemy powiedzieć, co na pewno nie stało się pod Smoleńskiem: to, co "podaje oficjalna wersja zdarzeń zaordynowana przez MAK i przyjęta przez komisję powołaną przez premiera Tuska". Możemy powiedzieć też na pewno, że samolot nie mógł się rozbić z takich powodów, jakie są podawane - mówię tu o brzozie - podkreśla szef PiS.

Według niego, "nie ma również wątpliwości co do tego, że gdyby rzeczywiście (samolot) uderzył w podłoże z taką prędkością, co do której nie ma sporu - 9 metrów na sekundę, czyli tyle, ile przy normalnym lądowaniu - to o żadnym rozpadzie na tysiące części nie mogło być mowy". Jest nawet wysoce prawdopodobne, że nawet by nie pękł - mówi Jarosław Kaczyński.

W takiej sytuacji pytanie o to, co naprawdę stało się w pobliżu lotniska w Smoleńsku, nasuwa się samo. Co było przyczyną tak nieprawdopodobnego zniszczenia samolotu? Narzucającą się odpowiedzią jest stwierdzenie, że doszło do wybuchu - mówi szef PiS.

Nie chce natomiast spekulować na temat tego, kto mógł przygotować wybuch. Ale wiem, że gdybym był prokuratorem, badałbym przynajmniej kilka hipotez dotyczących sprawców - mówi.

(edbie)