"Nowe informacje o zapisach nagrań z kokpitu tupolewa nie są żadnym przełomem" - tak mówi w rozmowie z RMF FM były polski akredytowany przy rosyjskim MAK pułkownik Edmund Klich. "Rzeczpospolita" napisała, że słowa, dotąd przypisywane generałowi Andrzejowi Błasikowi, w rzeczywistości wypowiadał drugi pilot, major Robert Grzywna.

Klich podtrzymuje opinię, że dowódca sił powietrznych był w kokpicie tupolewa tuż przed lądowaniem w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku. Według Klicha obecność szefa Sił Powietrznych ma potwierdzać ułożenie ciała generała Błasika, fakt, że znaleziono je w kokpicie obok ciała nawigatora. W tej sprawie były polski akredytowany nadal trzyma się wersji podanej przez stronę rosyjską. Rosjanie mówili nawet, że nie był przypasany, że stał w tej kabinie, bo tak oceniono na podstawie obrażeń, więc w kabinie był. To, że nie ma głosu, to nie znaczy, że nie był w kabinie. Dla mnie to nie ma większego znaczenia - podkreśla Klich.

Pełnomocnik wdowy po generale nie wyklucza wznowienia prac polskiej komisji

Dlatego Edmund Klich uważa, że nadal uprawniona jest teza o presji generała wywieranej na załogę. Absolutnie nie zgadza się z tym pełnomocnik wdowy po generale Błasiku, mecenas Bartosz Kownacki. Według niego pada główna teza raportu MAK. Byłoby to rzeczą, która przewartościowałaby wszystkie inne - podkreśla Kownacki. Zapowiada też, że wdowa po generale, Ewa Błasik, odniesie się tych sensacyjnych informacji w poniedziałek. Wtedy oficjalny komunikat o ekspertyzie fonoskopijnej ma wydać wojskowa prokuratura.

Kownacki nie wyklucza wznowienia prac polskiej komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej. Mecenas chce dowiedzieć się, dlaczego komisja Millera nie poczekała z raportem na ostateczne ekspertyzy, które rzucają całkowicie nowe światło na sprawę. Kolejna sprawa, o którą chce pytać Kownacki, to dlaczego oparto się na rosyjskim materiale i założono na ich podstawie, że to generał Błasik odczytywał wskazania wysokościomierza barycznego.

Pełnomocnik wdowy po generale Błasiku chce przede wszystkim uzyskać odpowiedź na pytanie, dlaczego Komisja wskazuje na pośrednią presję generała stojącego za plecami załogi, na jakiej podstawie twierdzi, że pan generał Błasik był w kokpicie.

Mecenas Kownacki stawia pytanie o jakość pracy polskich ekspertów w Smoleńsku a potem w Moskwie. Pyta, kto analizował taśmy z tupolewa, kto rozpoznał głos generała Błasika. Ktoś dopuścił do sytuacji, w której zupełnie bogu ducha winna osoba pojechała i stwierdziła, że tak, ona rozpoznaje głos, to moim zdaniem wręcz ponosi odpowiedzialność karną - podkreśla Kownacki. Mecenas wymienia tu nazwisko Edmunda Klicha. Według niego jako polski akredytowany, łącznik między polską i rosyjską stroną, powinien się wytłumaczyć z prac w kwietniu i maju 2010 roku.

Stanowisko NPW dopiero w poniedziałek

Jak napisała dziś "Rzeczpospolita", słowa, które komisja Jerzego Millera i rosyjski MAK przypisywały gen. Andrzejowi Błasikowi, w rzeczywistości wypowiadał mjr Robert Grzywna, drugi pilot prezydenckiego tupolewa. Gazeta potwierdziła tę informację w dwóch niezależnych źródłach, które miały dostęp do ekspertyzy Instytutu Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna w Krakowie. Ustalenia biegłych podważają jedną z najważniejszych tez raportów MAK i Komisji Millera - o tym, że piloci byli pod presją z powodu obecności dowódcy Sił Powietrznych w kabinie pilotów.

Na razie doniesień "Rzeczpospolitej" nie komentuje Naczelna Prokuratura Wojskowa. Poczekajmy na poniedziałkową konferencję w sprawie ustaleń ekspertów - powiedział Marcin Maksjan rzecznik NPW. Dodał, że "mamy dużo do przekazania; proponuję poczekać do poniedziałku". Nie wiadomo, czy na konferencji zostaną ujawnione pełne stenogramy rozmów z kokpitu samolotu.

Przeczytaj całą rozmowę Mariusza Piekarskiego z Edmundem Klichem

Mariusz Piekarski: Pana zdaniem to przełom?

Edmund Klich: To nic nie zmienia. To tylko zmienia tyle, że w Moskwie, że rozpoznano głos. Osoba, która rozpoznała głos, pomyliła się po prostu, ale fakt, że był w kabinie. Tam są słowa przecież "Panie generale" i inne. Poza tym ułożenie ciała po wypadku. To tyle zmienia, że nie on odczytywał wysokość. To nie ma żadnego znaczenia.

Nie podważa tego co napisała Anodina?

Na pewno, nie powinien być podany wynika badania krwi. Ja protestowałem, ale tego nie uwzględnili. W raporcie komisji Millera chyba nie ma mowy o naciskach.

Jest mowa, że z powodu obecności generała nie przestrzegano zasady "czystego kokpitu".

To nic nie zmienia. Był w kabinie!

Jeśli nie ma rozpoznanego głosu, to nie wiemy, czy był w kabinie.

Jak pan przeczyta raport MAK, to tam jest podane, że był. Jest napisane, że nie był, mówili, że nie był przypięty pasami, stał w tej kabinie, bo tak oceniono na podstawie obrażeń. To, że nie ma głosu, nie znaczy, że nie było go w kabinie. Przeczytam, ale dla mnie nie ma to większego znaczenia.

Panie pułkowniku, a fakt, że prawidłowe wysokości podawał nie gen. Błasik a drugi pilot?

Tam jest kilka wysokości i radiowe też. Trzeba na nowo przejrzeć to ze stenogramem. Wnioskowałem do Rosjan, żeby z takim stenogramem nie kończyć badania. Powiedzieli, że nie będą prowadzić dalszych badań. To, że ten głos należy do drugiego pilota? Ale był fakt, że wysokość była radiowa.

Ale ktoś z załogi prawidłowo czytał wysokość.

To wymaga analizy. Jeśli tu jest odczyt inny to pewnie i inne sprawy nie były dobrze odczytane w Moskwie. Ale to niewiele zmienia. Nastąpiło przekroczenie wysokości, zasad wykonywania lotów. To zdecydowało. Trzeba by komisji Millera pytać.