W Warszawie w piątek odbył się kolejny protest przedsiębiorców. Po czwartkowej samochodowej demonstracji, w piątek wiele osób zebrało się na placu przed wejściem do stacji Metra Centrum. Dwóch interweniujących policjantów zostało rannych. Zatrzymano więcej osób niż w czasie czwartkowego protestu.

Postulat protestujących się nie zmienił - domagali się szybszego odmrożenia gospodarki i większej pomocy państwa w czasie obecnego kryzysu.

Jestem tu, bo wspieram przedsiębiorców. Sam jestem pracownikiem firmy, w której zostały obcięte pensje - w moim przypadku o 10 proc.  - powiedział jeden z protestujących.

Wiemy, że rząd nie tylko się nie zaopiekował nami, przedsiębiorcami, ale nawet nie realizuje podstawowych funkcji, które powinien realizować w związku z epidemią. Czyli nie wypłaca odszkodowań za straty związane ze swoją działalności - mówił z kolei w rozmowie z Onetem Paweł Tanajno, kandydat na prezydenta i uczestnik protestu.

Grupa osób uczestniczących w proteście przedsiębiorców zebrała się wczesnym popołudniem koło stacji metra "Centrum", a następnie - po przemarszu - została zatrzymana na ul. Emilii Plater między Dworcem Centralnym a Pałacem Kultury. 

Manifestanci zostali otoczeni przez policję i wezwani do rozejścia się. Kiedy funkcjonariusze podjęli próby zatrzymania i wyniesienia demonstrantów doszło do przepychanek. Nieoficjalnie mówi się, że zatrzymano kilkadziesiąt osób.

"Napięta sytuacja w Warszawie. Policja apeluje o rozejście się ale nie wypuszcza ludzi z kordonu, także nas - dziennikarzy" - informował reporter Onetu Bartłomiej Bublewicz.

Policjanci - wbrew temu, co twierdzili uczestnicy dzisiejszego zgromadzenia - nie dali żadnych powodów, aby zachowywać się wobec nich agresywnie - powiedział rzecznik prasowy Komendanta Stołecznego Policji nadkom. Sylwester Marczak. Wiele można powiedzieć o dzisiejszym zgromadzeniu, ale na pewno nie to, że było ono pokojowe. W przypadku zgromadzenia pokojowego po stronie zatrzymanych jest zero i po stronie rannych również jest zero - ocenił. Jak dodał, w funkcjonariuszy rzucano butelkami i petardami. Dwaj z nich są ranni.

Policja zatrzymała więcej osób niż wczoraj - przyznał Marczak. Nie podał jednak liczby zatrzymanych podczas piątkowego protestu. Jak wyjaśnił, zatrzymania miały charakter procesowy i prewencyjny. Według ustaleń PAP chodzi o czynną napaść i naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariuszy.


Rzecznik poinformował, że wobec zatrzymanych prowadzone są czynności w związku z paragrafem 54 kodeksu wykroczeń. Mówi on o naruszaniu przepisów o zachowywaniu się w miejscach publicznych. Stanowi on, że "kto wykracza przeciwko wydanym z upoważnienia ustawy przepisom porządkowym o zachowaniu się w miejscach publicznych, podlega karze grzywny do 500 złotych albo karze nagany".

Marczak poinformował ponadto, że w przypadku osób, które nie przestrzegały przepisów wprowadzonych w związku ze stanem epidemii, policja będzie kierowała wnioski o ukaranie do sanepidu.

Protestujący wywiezieni w środku nocy?

W czwartek również w stolicy odbył się protest przedsiębiorców. Jego uczestnicy apelowali o odmrożenie gospodarki i skuteczną pomoc dla przedsiębiorców.  Demonstracja początkowo miała charakter protestu samochodowego i koncentrowała się wokół Ronda Dmowskiego. Następnie grupa protestujących przeszła Alejami Ujazdowskimi i zatrzymała się najpierw przed Sejmem, a następnie przed KPRM, gdzie uczestnicy protestu domagali się spotkania z premierem Mateuszem Morawieckim.


Podczas protestu policjanci zatrzymali łącznie 38 osób, z czego 37 - prewencyjnie. Wśród nich był także Paweł Tanajno. Swoje zatrzymanie Tanajno opisał w piątek rano na swoim profilu na Faceboku. "Wywieźli mnie do jakiegoś odludnego miejsca w Legionowie. Trzymali przez 5 godzin na tylnym technicznym siedzeniu 'suki'. Co chwilę trzaskali drzwiami, było cholernie zimno, nie dało się spać. O 6:30 półprzytomnemu wręczyli 3 karteczki do podpisania i zaproponowali 500 zł mandatu. Z zamkniętymi oczami z zaspania odmówiłem podpisania czegokolwiek i przyjęcia mandatu. Powiedzieli, że mogę sobie iść, nie wiadomo gdzie i jak" - czytamy.

W piątek w rozmowie z Onetem Tanajno przyznał, że zatrzymanie przez policję go nie wystraszyło. Wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej motywuje to mnie do działania. Gdyby nas przestraszały takie rzeczy, to już żylibyśmy w państwie dyktatorskim i policyjnym. Gdyby za komuny się wszyscy bali, do tej pory mielibyśmy milicję w kraju i rządziłby wciąż Komitet Centralny Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Jeżeli państwo płonie, to nie można się bać - stwierdził.

Z pytaniami w sprawie interwencji policji do Komendanta Stołecznego Policji nadinsp. Pawła Dobrodzieja w piątek zwrócił się Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. Jak podkreślono na stronie RPO, "poważne zaniepokojenie" Rzecznika wzbudziła znaczna liczba osób, które zostały zatrzymane prewencyjnie oraz długi okres faktycznego pozbawienia tych osób wolności.

Policja podkreślała, że podczas nocnego protestu demonstranci naruszyli "wiele obostrzeń wprowadzonych celem ograniczenia rozprzestrzeniania się koronawirusa". Policja zwracała uwagę również na "skrajnie lekceważące" zachowanie protestujących.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: WHO: Pandemia wciąż się rozprzestrzenia. Prawie 4 mln zakażonych