Trwa protest armatorów wędkarstwa rekreacyjnego. Kilkadziesiąt jednostek pływa wzdłuż torów podejściowych do portów Gdyni i Gdańska i przecinać je. Z rządem spierają się o rekompensaty za zakaz połowu dorsza.

Bohdan Mociewicz z Kapitanatu Portu Gdańsk poinformował, że statki rybołówstwa rekreacyjnego nie przeszkadzają w żegludze innym jednostkom. Jednocześnie służby dyżurne kapitanatów portów monitorują sytuację. Jeśli doszłoby do jakiegokolwiek naruszenia zasad bezpieczeństwa do pracy może ruszyć chociażby Inspekcja Morska, w gotowości są również jednostki straży granicznej.

Na protest ok. 50 jednostek wypłynęło o godz. 2.30 z Władysławowa w kierunku akwenu portu w Gdyni. Na statkach wywieszone są transparenty m.in. "Walczymy o życie", "Nagrody rządowe wypłacone, a nasze konta wyczyszczone", "Chcemy prawa i sprawiedliwości dla rybołówstwa rekreacyjnego", "Nie damy się dalej okłamywać", "Panie premierze, chcemy żyć!".

Forma protestu będzie zależała od kapitanatu w Gdyni, do którego powoli się zbliżamy. Zaczniemy od próby porozumienia. Będziemy prosili, żeby nas wpuszczono do portu. Przypuszczamy, że spotkamy się w odmową. Wówczas będziemy domagali się, aby umożliwiono wpłynięcie kilku jednostkom, by nasi przedstawiciele mogli złożyć petycję do premiera - powiedział Andrzej Walszaczyk ze Stowarzyszenia Sajks z Kołobrzegu, członek sztabu kryzysowego.

My nigdy nie blokujemy toru wodnego, po prostu przepływamy. Jesteśmy niezadowoleni z poczynania rządu i chcemy to wyrazić. Działamy zgodnie z prawem. Nawet, jeżeli zblokujemy funkcjonowanie portów, jednostki Straży Granicznej oraz Morskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego będą miały niezakłócone przejście na tych obszarach wodnych - wyjaśnił w rozmowie z prezes Bałtyckiego Stowarzyszenia Wędkarstwa Morskiego w Darłowie Andrzej Antosik.

Przedstawiciele Sztabu Kryzysowego Rybołówstwa Rekreacyjnego chcą wręczyć wojewodzie pomorskiemu oraz dyrektorowi Urzędu Morskiego w Gdyni pismo ze swoimi postulatami prosząc, by przekazali je premierowi.

Problemem zakaz połowu dorsza

Armatorzy zajmujący się rybołówstwem rekreacyjnym są w ciężkim położeniu po decyzji władz Unii Europejskiej, które wprowadziły od stycznia 2020 r. zakaz połowu dorsza we wschodniej części Bałtyku, także rekreacyjnego. Rygory zostały wprowadzone w związku z fatalnym stanem populacji tego gatunku w wodach Bałtyku.

W połowie stycznia minister Gróbarczyk podpisał ze sztabem kryzysowym armatorów rybołówstwa rekreacyjnego porozumienie, które - jak informował resort - kończyło protest i zakładało wsparcie branży w związku z unijnym zakazem połowu dorsza na Bałtyku. Zgodnie z porozumieniem do końca marca miały być znane szczegółowe warunki pomocy dla armatorów.

Sztab kryzysowy armatorów skupionych w Stowarzyszeniu Armatorów Jachtów Komercyjno-Sportowych z Kołobrzegu oraz Bałtyckim Stowarzyszeniu Wędkarstwa Morskiego z Darłowa reprezentuje ponad 100 przedsiębiorców, którzy zatrudniają po dwóch, trzech pracowników i organizują wyprawy dla wędkarzy zajmujących się rekreacyjnie rybołówstwem morskim.

W listopadzie ub.r. w ramach protestu 92 morskie jednostki wędkarskie przez dwie godziny blokowały porty na środkowym Pomorzu. Już wtedy armatorzy zapowiadali, że w razie niespełnienia ich postulatów może dojść do zablokowania strategicznych portów w Gdańsku, Gdyni i Świnoujściu.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Protest wędkarzy we Władysławowie. Domagają się rekompensat za unijny zakaz