Choć oczy całego świata zwrócone są na to, kto zostanie nowym papieżem, kardynałowie mają też inny problem: jedzenie, które przypomina raczej bar dworcowy niż królewską ucztę. I nie jest to przypadek.

  • Kardynałowie mieszkający w Domu Świętej Marty narzekają na mdłe, mało apetyczne posiłki.
  • Menu przypomina dania z dworcowej stołówki: wodnisty makaron, proste kotlety i sałata.
  • Skąd się wzięła tradycja skromnych dań podczas wyboru papieża?

Kulinarna codzienność kandydatów na papieża

Dom Świętej Marty, gdzie mieszkają kardynałowie podczas konklawe, delikatnie mówiąc, nie rozpieszcza smakołykami. To jedzenie, które można by dostać na dworcu - skwitował kardynał Mauro Piacenza, weteran watykańskich wyborów.

Podawane są tam proste kotlety, nijakie sałatki i pasty, które raczej obrażają włoską kuchnię, niż ją celebrują - dodaje duchowny z Genui, miasta słynącego przecież z pesto.

A wszystko to w miejscu, które, jakby tego było mało, przypomina bardziej akademik niż świątynię refleksji: zielone kolumny, zwykłe stoły, a na ścianach fanarty z papieżem Franciszkiem.

Niebo w gębie? Raczej próba pokory

Wśród księży krąży półżartobliwe przekonanie, że to właśnie skromność samego Franciszka, jego zamiłowanie do prostoty i unikanie luksusu, "zepsuły" kuchnię w Domu Świętej Marty. Papież często jadał w stołówce razem z innymi mieszkańcami i pozostawił po sobie kulinarną spuściznę: warzywa i makarony bez smaku.

Co ciekawe, w tej sprawie panuje ponadideologiczna zgoda. Nie je się za dobrze - przyznaje kardynał Gianfranco Ravasi. Jest słabo - mówi kardynał Gerhard Ludwig.

Historia głodówek papieskich

Złe jedzenie podczas konklawe to nie nowość, a raczej... tradycja. W XIII wieku sfrustrowani mieszkańcy Viterbo, podczas najdłuższych wyborów papieskich w historii, zerwali dach z budynku, w którym obradowali kardynałowie i ograniczyli ich menu do chleba i wody. Efekt? Wybrano papieża.

W kolejnych wiekach jedzenie było bardziej wyszukane, ale wciąż podejrzane - dosłownie. W XVI wieku kardynałowie bali się otrucia, więc ustalali grafik testerów jedzenia. Dopiero po upewnieniu się, że dania są bezpieczne, sięgali po wino i potrawy od legendarnego kucharza Bartolomea Scappiego, który, jak wynika z badań, mógł serwować nawet... omlety z kawiorem, mięso z niedźwiedzia i bażanty w sosie z czerwonych porzeczek.

"Zdamy się na Ducha Świętego"

Obecne menu konklawe nie przypomina już królewskich biesiad. Santa Marta nie podaje już niedźwiedzia z porzeczkami, choć nikt nie oczekuje tam luksusów. Będziemy jedli to, co nam dadzą - powiedział kardynał Fridolin Ambongo Besungu z Konga. 

Kiedy dziennikarz wspomniał mu o niezbyt udanym posiłku w stołówce, ten tylko zażartował: I wciąż pan żyje. Trzeba ufać Duchowi Świętemu.