Katyńskie archiwa w zasadzie są otwarte - stwierdził rosyjski prezydent. Polecił on upublicznić w internecie dokumenty, których kopie otrzymaliśmy osiemnaście lat temu od Borysa Jelcyna. Polska wciąż jednak czeka na - zapowiedziane również przez Dmitrija Miedwiediewa - przekazanie nieznanych dotąd dokumentach o zbrodni katyńskiej.

Dla nas wciąż najważniejsza jest lista białoruska, a także dokumenty, które legły u podstaw umorzenia rosyjskiego śledztwa dotyczącego zbrodni katyńskiej. W tych bowiem dokumentach kryłyby się informacje o politycznych i prawnych podstawach ludobójstwa. Mogłyby one stanowić podstawę do np. dochodzenia odszkodowań za katyński mord.

Czy publikacja dokumentów doprowadzi w Rosji do zmiany myślenia o katyńskiej przeszłości?

Nadzieja na to, że internetowa publikacja zdoła przeorać rosyjską mentalność i świadomość, wydaje się być płonną. Jednak bez wątpienia jest tak, że po latach budowania imperialnej Rosji - opartej o stalinowską tradycję - coś w tej Rosji zaczyna się dziać. Są to wszystko kroki w dobrym kierunku i nie można ich lekceważyć.

Wiosną 1940 roku funkcjonariusze NKWD na rozkaz Biura Politycznego KC WKP(b) wymordowali w lasach katyńskich ponad 22 tysiące obywateli polskich - jeńców wojennych osadzonych w specjalnych obozach w Kozielsku, Starobielsku i Ostaszkowie oraz osób cywilnych, aresztowanych i osadzonych w więzieniach na terenie okupowanych przez ZSRR Kresów Wschodnich Rzeczypospolitej Polskiej.