Narasta napięcie na granic izraelsko-libańskiej. W sobotę doszło tam do wymiany ognia między armią izraelską (IDF) i wspieranym między innymi przez Iran Hezbollahem. Szyicka libańska partia polityczna ogłosiła, że w walkach zginął jeden z bojowników. Poszkodowani w wyniku działań zbrojnych zostali też obcokrajowcy, którzy pracowali na północy Izraela.

Walki na północnej granicy Izraela nasilają się. W sobotę w kilku miejscach doszło do wymiany ognia pomiędzy armią Izraela a siłami Hezbollahu - podała agencja AP.

Służby ratownicze Czerwonej Gwiazdy Dawida (Magen David Adom) podały, że w wyniku przeprowadzonego przez Hezbollah ataku rakietowego z terytorium Libanu rannych zostało dwóch obywateli Tajlandii pracujących na północy Izraela.

Siły Obrony Izraela (IDF) ogłosiły, że w pobliżu miasta Baram niedaleko granicy spadł wystrzelony z Libanu kierowany pocisk przeciwpancerny. Armia nie przekazała informacji o ofiarach ani rannych. Izraelskie wojsko odpowiedziało ogniem artyleryjskim. IDF poinformowały też o trzech przeprowadzonych w sobotę atakach przy użyciu dronów na oddziały bojowników na południu Libanu.

Hezbollah ogłosił w sobotę, że podczas "prowadzenia dżihadu" zginął jeden z jego członków. Podejrzewa się, że został zabity w jednym z izraelskich uderzeń odwetowych w pobliżu granicy. W ciągu ostatnich dwóch tygodni poległo już co najmniej 14 członków Hezbollahu - podał portal Times of Israel.

Napięcia na północnej granicy Izraela narastają, odkąd 7 października południową część tego kraju zaatakowali bojownicy palestyńskiego Hamasu. Działający w Libanie Hezbollah jest wrogi wobec Izraela, ale jak dotąd nie włączył się oficjalnie w konflikt, choć coraz częściej bojownicy organizacji angażują się w wymianę ognia na ograniczoną skalę.

Izrael wciąż wstrzymuje się do podjęcia radykalnych decyzji o ataku na Liban. Takie rozwiązanie odradza również administracja Stanów Zjednoczonych. Na przeprowadzenie uderzenia nalega jednak izraelski szef resortu obrony.