Wrócę na Białoruś wtedy, kiedy to będzie dla mnie bezpieczne - mówiła Kryscina Cimanouska na konferencji prasowej w Warszawie. Białoruska lekkoatletka przyleciała wczoraj wieczorem do Polski, która przyznała jej wizę humanitarną. Władze w Mińsku próbowały zmusić ją do powrotu do kraju po jej krytyce trenerów olimpijskiej białoruskiej drużyny w Tokio.

W Tokio funkcjonariusze białoruskich służb próbowały zmusić Kryscinę Cimanouską do wylotu na Białoruś przez Stambuł. Biegaczka ostatecznie zgłosiła się na policję na lotnisku i w efekcie nie wyleciała z Tokio. W poniedziałek Cimanouska otrzymała w ambasadzie RP polską wizę humanitarną. Polscy dyplomaci zaoferowali jej opiekę i pomoc w podróży do Polski.

Cimanouska podczas dzisiejszej konferencji dziękowała zarówno władzom japońskim oraz polskiemu MSZ i kancelarii premiera, polskiej służbie dyplomatycznej za możliwość przelotu z Japonii do Warszawy. Cieszę się, że jestem bezpieczna. Jestem wdzięczna polskim służbom dyplomatycznym i rządowi - zapewniła.

"Jestem zdzwiona, że cała sytuacja została upolityczniona"

Kiedy byłam na terenie wioski olimpijskiej, ludzie z naszego zespołu przyszli do mnie i kazali powiedzieć, że jestem kontuzjowana i chcę wrócić do domu - a jeżeli tego nie zrobię, to mogę mieć problemy w kraju - powiedziała białoruska lekkoatletka.

Cimanouska przytaczała również relacje swojej babci, która ostrzegała ją przed powrotem do domu ze względu na nagonkę na nią w białoruskich mediach reżimowych. Podkreślała, że jej spory z przedstawicielami białoruskiego związku sportowego dotyczyły wyłącznie kwestii sportowych.

Jestem trochę zdziwiona, że cała ta sytuacja została aż tak bardzo upolityczniona. To była tylko i wyłącznie sytuacja, która dotyczyła sportu - mówiła Cichanouska.



"Nie wiem, jaką podejmiemy decyzję"

Nie wyobrażałam sobie, że taka sytuacja może się wydarzyć, miałam sportowe plany po igrzyskach, zakładałam, że wrócę - mówiła Cimanouska. Jak dodawała, nie myślała na razie o szukaniu politycznego azylu w Polsce, chciałaby jednak kontynuować treningi.

Na razie nie wiem, jaką podejmiemy decyzję, mam nadzieję, że będziemy mogli tu zostać, ja będę kontynuować karierę, a mój mąż znajdzie pracę - opowiadała Cimanouska.

Jak mówiła sprinterka, jej mąż jest już w drodze do Polski. Dodawała, że nigdy nie była zaangażowana politycznie, nie krytykowała rządu białoruskiego.

Wybraliśmy Polskę, bo również rozmawiałam z rodzicami, którzy powiedzieli, że być może Polska będzie najlepszym dla mnie wariantem. Bo być może udałoby się też, żeby oni przyjeżdżali tu do mnie, byśmy mogli się czasami przynajmniej spotykać - dodała.

Powrót na Białoruś mógłby oznaczać dla niej więzienie

Sama Cimanouska stwierdziła też, że chciałaby wrócić do wolnej Białorusi, której nie zdradziła. Mówiła, że teraz czuje się bezpiecznie, ale powrót do kraju w tym momencie mógłby dla niej oznaczać więzienie.

Na pytanie, czy obawia się o bezpieczeństwo swojej rodziny i przyjaciół, odpowiedziała, że bardzo niepokoi się o rodziców, którzy zostali na Białorusi. Powiedzieli mi, że u nich wszystko dobrze, dlatego mam nadzieję, że nic złego się im nie stanie - podkreśliła.

Sprinterkę pytano także, co by powiedziała obywatelom Białorusi - jako że jej sytuacja skupia obecnie uwagę mediów. Sądzę, że jestem gotowa pomagać ludziom, którzy mogą znaleźć się w podobnej sytuacji jak ja, bądź też ludziom, którzy chcą porzucić Białoruś. Chcę również powiedzieć wszystkim Białorusinom, by przestali się bać, jeśli znajdują się pod jakimiś naciskami, żeby otwarcie o tym mówili. Jeżeli ktokolwiek jest pod naciskiem psychologicznym, jeżeli ma problemy, to powinien otwarcie do mnie pisać, postaram się każdemu z nich otwarcie odpowiedzieć - powiedziała Cimanouska.

Na większość pytań o politykę odpowiadał na konferencji wspierający ją Paweł Łatuszka, były białoruski dyplomata.

Kriscina nie zajmuje się polityką i w żadnym wypadku nie chciałaby wykorzystywać tej sytuacji dla celów politycznych - mówił Łatuszka.