Trzech Polaków zostało zatrzymanych na Białorusi w związku z protestami po niedzielnych wyborach prezydenckich. Jak ustalił dziennikarz RMF FM, ambasador Polski interweniował w białoruskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych, domagając się zwolnienia tych osób.

Jedną z zatrzymanych osób jest Kacper, absolwent Studiów Europy Wschodniej. Jego matka w mediach społecznościowych w dramatycznym apelu poinformowała, że "pojechał do Mińska, by wesprzeć duchem swoich przyjaciół Białorusinów". Wraz z nim był jego kolega Witek.


Jak ustalił dziennikarz RMF FM, MSZ interweniuje w sprawie trzech osób. Nasz ambasador przed chwilą był w MSZ na Białorusi, interweniował, wnosząc o zwolnienie tych zatrzymanych osób - powiedział Patrykowi Michalskiemu wiceszef polskiej dyplomacji Paweł Jabłoński. Nie zostawimy ich bez pomocy - zapewnił.

Jak poinformował PAP przedstawiciel wydziału konsularnego polskiej ambasady w Mińsku, dyplomaci znają miejsce przebywania dwóch zatrzymanych Polaków, a w sprawie trzeciego trwają ustalenia. Jak dotąd przedstawiciele konsulatu nie mieli jeszcze możliwości spotkania z zatrzymanymi.

Przed północą o zatrzymaniu dwójki polskich studentów informował poseł Michał Szczerba (KO). Niestety wszystko wskazuje na to, że wśród zatrzymanych w Mińsku jest dwóch polskich studentów. Skontaktowały się ze mną ich rodziny, które utraciły wczoraj wieczorem z nimi kontakt. Otrzymałem zapewnienie od pana Ambasadora, że konsul zajął się ich odnalezieniem - napisał Twitterze poseł KO Michał Szczerba.

Szczerba przebywał w Mińsku na Białorusi, gdzie - jak zaznaczył - na zaproszenie białoruskiej opozycji monitorował dzień wyborów i wydarzenia powyborcze. Spotkał się tam również z dyrektorem Centrum Obrony Praw Człowieka "Wiosna" Alesiem Bialackim, który przekazał mu informacje dotyczące skali represji wobec uczestniczek i uczestników zgromadzeń przed i powyborczych. We wtorek Szczerba poinformował, że wrócił do kraju.

Wróciłem z Mińska. To był piękne i dramatyczne dni. Byłem ich obserwatorem i świadkiem. Na Białorusi nic już nie będzie takie samo. Będę się dzielił tym, co widziałem i usłyszałem. Do tego się zobowiązałem. Białoruskie społeczeństwo się przebudziło. I nie da się więcej upokarzać! - napisał Szczerba.

Kolejna noc protestów

Wieczorem, po raz trzeci z rzędu, na ulice Mińska wyszli demonstranci, aby zaprotestować przeciwko wynikom niedzielnych wyborów prezydenckich na Białorusi. Agencja AP podkreśla, że uczynili to, mimo iż w kraju nie ma Swiatłany Cichanouskiej, głównej rywalki Aleksandra Łukaszenki.

Agencja TASS poinformowała, że w dzielnicy Uruchje na zachodzie Mińska milicja użyła granatów ogłuszających do rozpędzenia manifestacji, w której udział wzięło ok. 500 osób.

TASS podaje również, że grupa niezidentyfikowanych mężczyzn zaatakowała dziennikarzy rosyjskiej redakcji BBC w Mińsku. "Grupa mężczyzn w czarnych mundurach bez znaków rozpoznawczych zbliżyła się do dziennikarzy. Jeden z nich zażądał pokazania akredytacji, a potem zerwał kartę akredytacyjną z szyi korespondenta, wyrwał mu aparat z rąk i próbował go zniszczyć" - podała strona internetowa BBC.

Dziennikarze nie zostali zatrzymani.

Wcześniej we wtorek resort zdrowia Białorusi podał, że w szpitalach przebywa ponad 200 osób, poszkodowanych podczas akcji protestu po niedzielnych wyborach. Stan kilku osób wymagał przeprowadzenia operacji.