Po jedenastu godzinach sejmowa komisja śledcza zakończyła przesłuchanie Zbigniewa Chlebowskiego. Były szef klubu Platformy Obywatelskiej zaprzeczył, by lobbował w interesie branży hazardowej. Wielokrotnie podkreślał też, że były szef CBA Mariusz Kamiński manipulował informacjami, by go zaatakować.

Swoje przesłuchanie śledczy zakończyli tuż po 21, choć jeszcze dwie godziny wcześniej twierdzili, że mają bardzo dużo pytań i całą noc przed sobą. Posłowie najwyraźniej mieli nadzieję, że zmęczenie zrobi swoje i były szef klubu Platformy zacznie plątać się w wyjaśnieniach. Zresztą podczas wieczornej części przesłuchania Chlebowski nie był już tak pewny jak rano i coraz częściej zasłaniał się lukami w pamięci.

A wcześniej pamięć zawiodła Chlebowskiego przy jednym z kluczowych cytatów ze stenogramów rozmów polityka z Ryszardem Sobiesiakiem. Rysiu, już nie mam siły, gdyby Mirek i Grzegorz pomogli trochę. Ja już od roku blokuję .

Gdy Beata Kempa z PiS pytała, w czym mieli mu pomóc Grzegorz Schetyna i Mirosław Drzewiecki, Chlebowski odpowiadał. Ja nie znam kontekstu tej rozmowy. Zaznaczał, że rozmowa z pewnością nie dotyczyła ustawy, choć nie mógł sobie przypomnieć o czym wówczas dyskutowali. Jak mantrę powtarzał jedynie zdanie o językowej nierozważności i niefrasobliwości.

Czy przekonał tym śledczych? Posłów z Platformy Obywatelskiej z pewnością uspokoił. Wierzą, że Chlebowski to jedynie gaduła, a nie lobbysta. Co innego posłowie z Prawa i Sprawiedliwości. Gadulstwo Chlebowskiego i obietnice wobec Sobiesiaka to jedynie element układanki - zaznacza Zbigniew Wassermann. Stenogramy trzeba czytać w kontekście powiązań politycznych.

Chlebowski: Gdy Sobiesiak wrócił, spadł mi kamień z serca

Nowa telefoniczna rozmowa na linii Sobiesiak-Chlebowski. Kilka dni temu hazardowy lobbysta znów dzwonił do byłego szefa klubu parlamentarnego PO. Chlebowski przyznał się do tego, zeznając przed sejmową komisją śledczą. Sobiesiak wykręcił numer polityka, wychodząc z prokuratury po złożeniu zeznań w sprawie afery hazardowej.To oznacza, że lobbysta wrócił już z pól golfowych na Florydzie, gdzie zaszył się po wybuchu afery.

Chlebowski przyznał, że gdy Sobiesiak do niego zadzwonił, jego serce zamarło… ale tylko na chwilę. Nie ma pan, panie przewodniczący, pojęcia, jaką jest dla mnie radością, że jest w Polsce. Spadł mi kamień z serca, bo miałem świadomość, że bez jego zeznań nie będę w stanie oczyścić swojego dobrego nazwiska - mówił główny bohater afery hazardowej.

Bo to właśnie Sobiesiak może potwierdzić, że słynne: Na 90 procent, Rysiu, załatwimy dotyczyło nie dopłat i nie automatów, a koncesji na kasyno. Zdaniem Chlebowskiego, to nic złego, bo interweniuje w setkach podobnych spraw. Ale akurat w tej żadnego oficjalnego pisma nie wysłał. Wezwał za to do siebie wiceministra finansów Jacka Kapicę, jednak wtedy już decyzja zapadła.

Chlebowski przyznał, że Sobiesiak miał do niego wiele podobnych próśb o interwencję, ale - jego zdaniem - z rozmów telefonicznych nie można wyciągać żadnych wniosków. Nawet jeśli coś komuś obiecał. Często w rozmowach telefonicznych - czasami nawet, żeby kogoś zbyć, żeby mieć święty spokój - mówimy różne rzeczy - przekonywał.

Dodał również, że gdyby na podstawie podsłuchów rozmów polityków wyciągać wnioski, to codziennie powstawałaby jedna nowa komisja śledcza. A hazardowy lobbysta jest gotów potwierdzić jego wersję wydarzeń. Pan Sobiesiak kilka dni temu złożył zeznania w prokuraturze. Jest w Polsce, jest gotów stanąć przed komisją śledczą - mówił Chlebowski.

Siebie wybielał, przeciwników oczerniał

Wcześniej były szef klubu parlamentarnego PO w tzw. swobodnej wypowiedzi starał się przedstawić własną osobę w jak najkorzystniejszym świetle. Równocześnie próbował rzucić cień na byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego oraz na Prawo i Sprawiedliwość. Jego wizja afery to wizja bez Sobiesiaka, bez Koska, bez CPN-u i bez rozmów na cmentarzu. Chlebowski przedstawiał się jako człowieka wmanewrowanego w aferę, podczas gdy on tylko niósł wszystkim pomoc, o wszystkich się martwił, wszystko chciał wszystkim załatwić, by żyło się lepiej… więc rozmawiał i zajmował się problemami górników, nauczycieli, a nawet Polaków na Wyspach. Setki, a może tysiące rozmów, maili, kontaktów. Gdyby wtedy Centralne Biuro Antykorupcyjne podsłuchiwało nasze rozmowy, to z pewnością pojawiłyby się w tych moich rozmowach: "Nie bójcie się, załatwię to! Nie na 90 procent, na 100 procent!" - mówił.

I tak pewny i zdecydowany Chlebowski przekonywał posłów, że zawsze był przeciwnikiem hazardu i wiele razy ostrzegał przed jednorękimi bandytami. Miał przed sobą stos dokumentów z zaznaczonymi na różowo kluczowymi cytatami z samego siebie.

Zgodnie ze sztuką psychologii do tego twardego wizerunku dodał też element ofiary. Jak mówił, nigdy nie zapomni dnia wybuchu afery, bo wtedy świat runął mu na głowę i z uczciwego człowieka stał się lobbystą.

Główny bohater afery hazardowej nie oszczędził swoich przeciwników. Zarzucił im kłamstwo, manipulację, obłudę i ohydę… Twierdził, że nie umawiał się na spotkania z Sobiesiakiem przez pośredników - jak mówi były szef CBA Mariusz Kamiński - i nie chciał się ukrywać na żadnych stacjach benzynowych czy cmentarzach. To wszystko perfidne i ohydne - grzmiał były szef klubu PO. A perfidne tym bardziej, że - według niego - Kamiński był ochroniarzem dla polityków PiS, którzy manipulowali przy ustawie hazardowej. A to tam czaiło się prawdziwe zło.

To zło miało swojego ochroniarza, który posunął się do dwóch podłych rzeczy: na podstawie fałszywych oskarżeń, zmanipulowanych podsłuchów najpierw oszukał konstytucyjne organy państwa, a następnie kreując nieistniejące fakty wciągnął premiera Rzeczpospolitej Polskiej w pułapkę, mającą doprowadzić do upadku rządu - wyliczał.