"To, co w spokojnych czasach jest głupotą, błędem czy grzechem zacietrzewienia, w czasie wojny staje się zdradą" - grzmiał w Sejmie premier Donald Tusk, odnosząc się do reakcji części polityków na akty dywersji w Polsce. "Opamiętajcie się, póki jeszcze jest czas" - apelował.
Ostatnie wydarzenia nie zostawiają miejsca na jakiekolwiek złudzenia - Rosja realizuje kolejny etap wojny hybrydowej, którego celem jest destabilizacja naszego państwa. Nie wszyscy moim zdaniem zrozumieli powagę sytuacji i wyzwania, przed jakim stanęliśmy. Albo nie zrozumieli, albo nie chcieli zrozumieć - stwierdził w krótkim sejmowym wystąpieniu premier Donald Tusk.
Rosja za wszelką cenę chce nas osłabić. Dziś Polska jest zbyt silna, by ją zaatakować wprost - tłumaczył szef rządu. Jak podkreślał, "akcje dywersyjne od wielu miesięcy inspirowane i wprost organizowane przez służby Kremla przekroczyły ostatnio pewną krytyczną granicę; można już mówić wręcz o państwowym terroryzmie". Wspomniał nie tylko o incydentach na kolei, ale również o pobiciu ambasadora Polski w Rosji Krzysztofa Krajewskiego.
Mamy być skłóceni z Europą, skłóceni z Ukrainą, i najważniejsze - skłóceni wewnętrznie - mówił Tusk, odnosząc się do strategii Rosjan, która w jego ocenie jest czytelna.
Tusk stwierdził, że osoby, które popierają Rosję dla pieniędzy czy z innego powodu, "są straceni". Mówię do tych, co nie rozumieją, co dali się omotać kłamstwom, którzy błądzą. Opamiętajcie się, póki jeszcze jest czas. Mówię twardo, ale naprawdę z najlepszą wolą - tłumaczył.
Szef rządu powtórzył też apel o przestrzeganie "5 prostych przykazań". Chodzi o nieatakowanie polskich służb i wojska, niepowtarzanie rosyjskiej propagandy, niepodważanie członkostwa Polski w Unii Europejskiej, poparcie dla Ukrainy w wojnie z Rosją i nieosłabianie państwa "sabotażem legislacyjnym".
Rosja zawsze lubiła polskie liberum veto - podkreślał szef rządu.
Albo będziemy zjednoczeni, albo nie będzie nas wcale. Prościej nie mogę. Mam nadzieję, że wreszcie dotarło - zakończył swoje wystąpienie Tusk.


