​"Szkoda, że ten polityk i publicysta, który zrobił z SKW pośmiewisko, przebrał się w mundur żołnierza WP" - oznajmił we wpisie na X Sławomir Cenckiewicz, odnosząc się do słów gen. Jarosława Stróżyka, szefa kontrwywiadu (SKW). Powiedział on, że odebranie Cenckiewiczowi dostępu do informacji niejawnych nastąpiło za jego pełną zgodą. "Jeżeli ktoś ma trudności z logicznym odczytywaniem ulotek medycznych, to w mojej ocenie nie powinien mieć dostępu do dokumentów ściśle tajnych" - ocenił w rozmowie w TVN24 szef SKW.

Reakcja Sławomira Cenckiewicza i BBN

Do słów gen. Stróżyka w TVN24 odniósł się sam Sławomir Cenckiewicz.

"Dobrze, że Stróżyk broni swojej bezprawnej decyzji! Bardzo dobrze, ze względu na przyszłość. Szkoda, że ten polityk i publicysta, który zrobił z SKW pośmiewisko, przebrał się w mundur żołnierza WP" - oświadczył szef BBN we wpisie na platformie X.

Co więcej, Biuro Bezpieczeństwa Narodowego wydało w czwartek komunikat na ten temat. Stwierdziło w nim, że próba odebrania poświadczenia bezpieczeństwa Cenckiewiczowi ma "charakter wyłącznie polityczny".

"Szef SKW wprowadził opinię publiczną w błąd, mówiąc, że Szef BBN nie ma poświadczeń bezpieczeństwa. Jest odwrotnie, niż twierdzi lub wierzy gen. J. Stróżyk" - napisano w oświadczeniu.

BBN odniósł się również do słów na temat "odczytywania ulotek medycznych".

"Poza niestosownością i kłamliwością tej wypowiedzi, która kompromituje gen. J. Stróżyka jako osobę, należy podkreślić, że ani Szef SKW, ani tym bardziej sama Służba Kontrwywiadu Wojskowego, nie mają uprawnień ani kompetencji do tego, aby przesądzać o zdolnościach poznawczych osób, które poddawane są postępowaniu sprawdzającemu" - można przeczytać w komunikacie.

Generał Jarosław Stróżyk - szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego (SKW) - oznajmił w środę, że decyzja o odebraniu Sławomirowi Cenckiewiczowi dostępu do tajnych informacji nastąpiła w jego imieniu "za pełną wiedzą i zgodą". Jego zdaniem ta sprawa jest jasna - szef BBN nie ma dostępu do danych objętych klauzulą tajności - oznajmił w TVN24.

Zwrócił on też uwagę, że SKW odmawia poświadczenia bezpieczeństwa kilku bądź kilkunastu osobom rocznie. To są szczególne przypadki - ocenił Stróżyk. Dodał również, w ostatnich latach te specjalne uprawnienia posiadało ponad 200 tys. osób, a rocznie wydaje się ok. 15 tys. decyzji.

Stróżyk: Wyrok WSA nie jest zobowiązujący

Gen. Stróżyk wyjaśnił, że ankieta wymagana do nadania specjalnych uprawnień zawiera 170 pytań, z czego 70 to pytania ogólne, wymagające odpowiedzi "tak" lub "nie". Jego zdaniem kilka błędnych odpowiedzi może budzić podejrzenia, czy wypełniający dochowa tajemnicy.

W ocenie gen. Stróżyka wyrok WSA przywracający Cenckiewiczowi dostęp do informacji niejawnych nie jest zobowiązujący. Uzasadnił to możliwością skierowania wniosku o skargę kasacyjną w tej sprawie. Dodał również, że przekazanie szefowi BBN informacji objętych klauzulą tajności oznacza popełnienie przestępstwa. Zapoznając się z takimi danymi, Cenckiewicz również naruszałby prawo.

Kulisy odebrania uprawnień Cenckiewiczowi

Szef BBN Sławomir Cenckiewicz miał pominąć w ankiecie bezpieczeństwa fakt, że lekarz przepisał mu leki oddziałujące na ośrodkowy układ nerwowy - ujawniła w poniedziałek "Rzeczpospolita". Zatajenie tej informacji miało być przyczyną odebrania mu poświadczenia bezpieczeństwa z 2021 r.

Dziennik przekazał, że Sławomir Cenckiewicz w 2020 r. dwukrotnie konsultował się z lekarzem specjalistą, który przepisał mu owe leki. Szef BBN miał początkowo wykupić 5 recept, a po drugiej wizycie zapas na 4 miesiące. SKW miała na tej podstawie uznać, że leczenie trwało 8 miesięcy.

Kontrwywiad miał ocenić, że Sławomir Cenckiewicz podał nieprawdę w ankiecie bezpieczeństwa z 2021 r. Zdaniem służb miał on zaprzeczyć, by zażywał kiedyś "środek odurzający lub substancję psychotropową" i celowo zataić konsultacje u lekarza specjalisty - informowała "Rzeczpospolita".

Spór o poświadczenie bezpieczeństwa

Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie ocenił, że Sławomir Cenckiewicz nie zataił zadnej informacji, gdyż żaden z leków nie był substancją psychotropową.

Z kolei rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński stwierdził, że świadome pominięcie w ankiecie pewnych faktów, stanowi przesłankę do wydania odmowy dostępu do informacji niejawnych.

Wyrok WSA jest nieprawomocny. Kasacja do NSA została złożona przez premiera, jednak nie wyznaczono jeszcze składu orzekającego ani terminu rozpoznania - przekazała "Rzeczpospolita".