Polska prokuratura zamierza pociąć wrak tupolewa przed transportem do Polski. Najważniejszy dowód w smoleńskim śledztwie - według ustaleń reportera RMF FM Krzysztofa Zasady - może wrócić do kraju nawet w kilku tysiącach elementów.

Trwa właśnie dopracowywanie szczegółów transportu szczątków. Wrak ma zostać przewieziony do Polski późną jesienią. Według informacji RMF FM, prokuratura ma problem z przetransportowaniem wraku w całości, bo największe fragmenty są za duże. Wciąż rozpatrywane są trzy sposoby przetransportowania szczątków: ciężarówkami, koleją albo drogą powietrzną.

Teraz specjaliści z dziedziny logistyki i ruchu wojsk oceniają, która metoda będzie najlepsza. Od jej wyboru zależy też to, w jaki sposób wrak zostanie pocięty. W przyszłym miesiącu do Smoleńska poleci prokuratorska grupa rekonesansowa. Z przedstawicielami rosyjskiego komitetu śledczego ma ostatecznie ustalić szczegóły wywozu szczątków tupolewa z Rosji.

Prokuratura nie widzi problemu w cięciu wraku. Od kilku miesięcy twierdzi, że został on już dostatecznie zbadany przez polskich śledczych. Biegli - jak usłyszał reporter RMF FM - mają już pełną wiedzę na temat tego dowodu.

Jak tłumaczy prokurator generalny Andrzej Seremet pocięcie wraku jest niezbędne do tego, aby maszyna mogła zostać przetransportowana do Polski. Teraz możemy powiedzieć, że zajdzie potrzeba dokonania pewnych cięć, czyli zmniejszenia powierzchni i wielkości elementów tego samolotu, po to aby mógł się zmieścić na dostępnych samolotach - podkreśla Seremet.

Czy takie cięcie może wpłynąć na wartość dowodową wraku? Pełnomocnik części rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej Bartosz Kownacki twierdzi, że wszystko zależy od staranności śledczych. Jak dodał, jeśli zachodzi taka konieczność, to prace muszą być wyjątkowo dobrze udokumentowane. Poprzez odpowiednie oznaczenie fragmentów, które zostają rozcinanie, sporządzenie odpowiedniej dokumentacji fotograficznej, czy też nagranie takich czynności na kamerę video, to wtedy uszczerbek nie będzie istotny - tłumaczy Kownacki.

Innego zdania jest szef parlamentarnego zespołu badającego przyczyny katastrofy Antoni Macierewicz z Prawa i Sprawiedliwości. Takie cięcie na pewno doprowadzi do obniżenia wartości dowodowej - mówi. Według niego informacja o cięciu tupolewa ma jedynie spowodować wrażenie, że polskie władze są zaangażowane w powrót szczątków maszyny do kraju. Według Macierewicza nie nastąpi to jednak szybko.

Wrak tupolewa dwa lata po tragedii w Smoleńsku

Po ponad dwóch latach jakie minęły od katastrofy 10 kwietnia 2010 roku tupolew wciąż leży na lotnisku w Smoleńsku. W drugą rocznicę tragedii Rosjanie dopuścili do rozbitego samolotu dziennikarzy. Na miejscu był również korespondent RMF FM Przemysław Marzec, który z bliska mógł przyjrzeć się maszynie.

Dziennikarze bez problemów dotarli na teren lotniska w Siewiernyj. Żołnierze nie sprawdzali nawet dokumentów. Przewieziono nas niewielkim busem wprost pod wiatę, pod którą leżą fragmenty polskiego samolotu - relacjonował dziennikarz RMF FM Przemysław Marzec.

Potem żołnierze odsłonili część brezentu, aby pokazać dziennikarzom wrak. Wokół rozrzucone były drobne fragmenty samolotu. Na lotnisku miałam wrażenie, że niewiele zostało z prezydenckiego samolotu. Że tych części jest coraz mniej - komentował korespondent RMF FM.

Rok temu szczątki Tu-154M leżały niemal pod gołym niebem - narażone na działanie śniegu, deszczu i wiatru. Dopiero niedawno zostały osłonięte blaszano - brezentowym zadaszeniem. Co ciekawe, dziś części samolotu wyglądają jakby ktoś je dokładnie wyczyścił. Dodatkowo części są ponumerowane żółtą farbą.

Zobacz fotograficzną dokumentację dwóch lat tupolewa na lotnisku Siewiernyj