Powyrywane płyty chodnikowe na Placu Zbawiciela, Wilczej, ks. Skorupki, zniszczona budka strażnika przy Ambasadzie FR, powybijane szyby w samochodach - to bilans burd na ulicach Warszawy. We wtorek rano, większość miejsc, została już posprzątana. Po Marszu Niepodległości zatrzymano ponad 70 osób. Rannych zostało 12 funkcjonariuszy - informuje policja.


Marsz organizowany m.in. przez Młodzież Wszechpolską i Obóz Narodowo-Radykalny został rozwiązany około godz. 17 w poniedziałek na żądanie policji. Grupy zamaskowanych osób jeszcze przez kilka godzin krążyły jednak po stolicy. 

Podczas Marszu Niepodległości doszło do przepychanek m.in. przed tzw. skłotami przy ul. ks. Skorupki i ul. Wilczej, na pl. Zbawiciela oraz w okolicach ambasady Federacji Rosyjskiej. Spłonęła tam budka strażnika a na ogrodzeniu placówki pojawił się transparent. 

Wyrazy ubolewania po przepychankach przed ambasadą Rosji w Warszawie przekazał na twitterze rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski. "Nie ma usprawiedliwienia dla chuligaństwa. Potępiamy łamanie Konwencji Wiedeńskiej" - dodał rzecznik resortu. Wieczorem minister Radosław Sikorski napisał na Twitterze: "Nacjonalistyczna bandyterka naruszająca nietykalność ambasad przynosi nam wstyd przed światem. To przestępstwo i obciach, a nie patriotyzm".

Nacjonalistyczne bachanalia w Polsce

W odpowiedzi na wydarzenia w stolicy wokół polskiej ambasady w Moskwie wzmocniono policyjną ochronę. Wieczorem w poniedziałek pojawili się tam funkcjonariusze z bronią - donosi moskiewski korespondent RMF FM Przemysław Marzec. Rosyjskie media piszą o nacjonalistycznych bachanaliach w polskiej stolicy. Rządowa telewizja Rossija 24 donosi o szturmie rosyjskiej placówki w czasie Marszu Niepodległości. "Komsomolskaja Prawda" przekonuje, że polscy nacjonaliści zamierzali podpalić ambasadę, a deputowany Aleksiej Puszkow po wydarzeniach w Warszawie radzi Unii Europejskiej zająć się tym co dzieje się w krajach wchodzących w niej skład a nie wtrącać się w sprawy Rosji.

Rosyjskie MSZ wezwało do siebie ambasadora Polski w FR Wojciecha Zajączkowskiego. Informacja taka pojawiła się na stronie internetowej rosyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych. 

Co złego to nie my

Prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Witold Tumanowicz przekonywał, że ani uczestnicy ani organizatorzy nie ponoszą odpowiedzialności za wydarzenia w stolicy. Z punktu widzenia bezpieczeństwa decyzja o rozwiązaniu marszu nie miała żadnego znaczenia - powiedział.

Demonstracja wyruszyła około godz. 15.30 sprzed Pałacu Kultury i Nauki. Trasa marszu prowadziła ulicami: Marszałkowską, Waryńskiego, Puławską, Goworka, Spacerową, Belwederską, Al. Ujazdowskimi do pl. na Rozdrożu. Do pierwszych incydentów doszło przed godz. 16, kiedy kilkaset osób poszło w kierunku ul. Skorupki, przed skłot Przychodnia. Doszło tam do przepychanek. Uczestnicy marszu rzucali kamieniami i i butelkami w okna. Na atak odpowiedzieli ludzie znajdujący się wewnątrz i na dachu budynku. Kilka osób zostało poturbowanych, przyjechały karetki pogotowia.

Do kolejnych starć doszło przy skrzyżowaniu ul. Marszałkowskiej i Wilczej. W stronę policjantów poleciały butelki, kamienie i petardy. Na Placu Zbawiciela podpalono instalację "Tęcza".

Poniedziałkowe marsze w Warszawie zabezpieczało w sumie ponad 3 tys. policjantów.

Monika Gosławska

UG