"Nie mamy możliwości cieszyć się z tego wieczora, ponieważ niektóre zdarzenia są dla Polski bardzo przykre" - mówił Donald Tusk na specjalnej konferencji związanej w związku z zamieszkami na Marszu Niepodległości w Warszawie. "Ci, którzy rujnują nasze święto aktami agresji i przemocy naprawdę zagrażają polskiej niepodległości. Każdy odpowiedzialny Polak, szczególnie ten, który sprawuje funkcje publiczne, powinien jednoznacznie powiedzieć, to, co myśli na ten temat" - dodał.

Chciałbym przeprosić wszystkich warszawiaków za to, że Dzień Niepodległości nie mógł być dniem świątecznym do końca - stwierdził szef rządu. Nie może być przyzwolenia, nie może być politycznej akceptacji dla tego typu zdarzeń - podkreślił, odnosząc się do zamieszek w stolicy. 

Zdaniem Tuska, każdy, kto "nie tylko toleruje, ale akceptuje tego typu zdarzenia", ponosi za nie współodpowiedzialność. To, co się stało, jest nie do zaakceptowania - podkreślił premier.

Szef rządu podziękował wszystkim, którzy "starali się, jak mogli, by Warszawa była spokojna i bezpieczna". Wyraził też wdzięczność wobec policjantów, którzy "wykonywali swoje czynności tak, jak potrafili i udało się utrzymać agresywnie manifestujących w elementarnej dyscyplinie, dzięki czemu nie doszło do jakichś szczególnie dramatycznych zdarzeń".

Premier powiedział, że opóźnia swój wylot do Paryża, a także zamierza skrócić tę wizytę, bo chce spotkać się z kierownictwem MSW. Dodał, że będzie informował o podjętych działaniach. 

Policja zatrzymała 67 osób odpowiedzialnych za zamieszki podczas Marszu Niepodległości w Warszawie. Odpowiedzą one m.in. za czyny chuligańskie, napaść na funkcjonariuszy oraz podpalenie samochodu. W wyniku starć rannych zostało 7 policjantów i 19 cywili.