Bez prób siłowego przekroczenia granicy - tak noc z poniedziałku na wtorek na granicy polsko-białoruskiej w okolicach Kuźnicy opisuje podlaska policja. Na Twitterze publikuje z obozowiska.

"Bez prób siłowego przekroczenia, ale w stronę policjantów w samochodzie poleciał kamień. Skończyło się na wgnieceniu samochodu" - powiedział we wtorek rano rzecznik podlaskiej policji Tomasz Krupa.

800 osób przebywa w koczowisku przy granicy z Polską w okolicach Kuźnicy - jak dowiedział się reporter RMF FM, takie są obliczenia Straży Granicznej.

Cudzoziemcy, którzy próbują przedrzeć się do Polski - przy zasiekach - założyli prowizoryczny obóz, rozbili namioty.

TU ZNAJDZIESZ NAJNOWSZE INFORMACJE O TYM, CO DZIEJE SIĘ NA GRANICY

Wczoraj w ten rejon granicy, białoruscy funkcjonariusze, doprowadzili ponad 3 tysiące cudzoziemców. Zagadką jest, co dzieje się z ponad dwoma tysiącami osób, których nie ma w obozowisku.

Wtorek na granicy

Po białoruskiej stronie dziś może znajdować się kilkaset osób. Służby zaznaczają, że w każdej chwili może dojść do próby szturmu granicznych zapór, których duży fragment został uszkodzony m.in. ściętymi wcześniej drzewami. 

Po polskiej stronie w gotowości są wzmocnione siły m.in. strażników granicznych, policjantów z oddziałów prewencji, czy żołnierzy.

W miejscowości Tołcze - kilkaset metrów od koczowiska cudzoziemców - spalił się stojący tuż przy granicy wojskowy posterunek obserwacyjny - informuje reporter RMF FM. 

W nocy z poniedziałku na wtorek przez godzinę działały tam dwa zastępy straży pożarnej. Nikomu nic się nie stało.

Najprawdopodobniej doszło do przypadkowego zapłonu od iskry z koksownika - usłyszeliśmy od służb.