"Czy karpie muszą cierpieć?" - takie pytanie zadali członkowie Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami we Wrocławiu w swej "odezwie do rodaków".

"Liście otwartym do Rodaków" miłośnicy zwierząt pytają: "Tradycja jest ważna i piękna, tylko dlaczego zaraz dręczyć ryby?" Ich zdaniem, mało kto zastanawia się na co dzień, jaką drogę przebywa karp ze stawu na nasz wigilijny talerz. Obrońcy karpia przekonują zjadaczy wigilijnego karpia, że "tortury chińskie to pestka" przy męczarni jaką przechodzi ta ryba zanim trafi na nasze stoły. Według TOZ, najpierw karp jest wyrywany z naturalnego środowiska, czyli odławiany w sieci. Później tłoczy się z innymi karpiami w zbiorniku z bieżącą wodą, w której brakuje tlenu, ale jest za to dużo chloru "zabójczego dla karpi". Dlatego też miłośnicy zwierząt apelują: "jeśli rodacy nie straciliście jeszcze ochoty na żywego karpia to, jak już musicie, kupcie mrożonego karpia". W ten sposób "oszczędzimy im cierpień", zaś z naszych ulic znikną zbiorniki z żywymi karpiami ustawiane tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Sami członkowie TOZ deklarują, że "w tym roku nie będą jedli tej smacznej ryby".

09:30