W Kamieniu na Lubelszczyźnie trwa walka o utrzymanie asfaltowej drogi, która stanowi teraz jedyną zaporę dla wezbranej Wisły. Przypomnijmy: wczoraj nad ranem rzeka przerwała wał i rozlała się po okolicy topiąc pola, łąki i gospodarstwa. Jeśli Wisła podmyje drogę i nasyp, zaleje całe Powiśle w sumie kilkanaście miejscowości i tysiące hektarów pól.

Jeśli wody nie będzie przybywać i jeśli nie będzie drugiej fali ludzie pokonają rzekę. Najważniejsze w tym momencie jest zakorkowanie przepustu melioracyjnego pod nasypem. Jednocześnie ratownicy umacniają gruzem podmyty nasyp. Nie wygląda to niestety najlepiej, bo miejscami asfalt załamał się na szerokości dwóch metrów. Tymczasem ze wsi położonych na Powiślu ewakuowano większość mieszkańców. Zostali tylko mężczyźni. Na miejsce sprowadzono dodatkowe oddziały straży pożarnej i wojska, które od wczoraj od godziny piątej próbują zatamować wodę wypływającą 50-metrową wyrwą. Wały są jednak mocno nią nasiąknięte i w wielu miejscach pojawiają się "przesiąki". Brakuje folii i włókniny do uszczelniania. Strażacy nie kryją, że zagrożenie całkowitego zerwania wału jest duże. Na Wiśle nieznacznie ubywa wody, za to rośnie poziom Sanu. Z "wielką wodą" walczy ponad 2000 ratowników. Do wczoraj ułożono już milion worków z piaskiem. Był tam także nasz reporter Cezary Potapczuka:

Według ostatnich informacji Kępa Gostecka, miejscowość na Lubelszczyźnie jest odcięta. Woda przelewa się przez drogę, która prowadzi do tej miejscowości. Policja nie wpuszcza tam mieszkańców, którzy obawiają się, że wały chroniące ich przed całkowitym zalaniem, mogą nie wytrzymać. Coraz gorzej jest też w Radomyślu i Witkowicach, tamtejsze komitety powodziowe zgłaszają, że mają problemy z utrzymaniem wałów. Niebezpieczna sytuacja utrzymuje się także wzdłuż Wisły w miejscowości Parchatka, między Kazimierzem Dolnym a Puławami, tam zagrożony jest kilometrowy odcinek wałów. W Puławach podtopione są niżej położone domostwa. Do korony wałów Wisła ma tam jeszcze około 30 centymetrów. Jeśli tak wysoka woda będzie utrzymywała się przez kilka dni wały mogą nie wytrzymać. "Podsiąki" i miejscowe przecieki wałów wciąż stwarzają zagrożenie w Surowie, Glinach Małych i Wielkich oraz w Baranowie Sandomierskim. Z wojskowych rezerw mieszkańcy gminy Radomyśl nad Sanem dostaną dziś koce i materace. Spory problem epidemiologiczny może pojawić się w związku z zalaniem cmentarza w Trześni. Tymczasem wielka woda na Podkarpaciu pochłonęła jedną ofiarę. Skradzioną łodzią z Tarnobrzega do Sandomierza chciało dopłynąć dwóch mężczyzn, niestety nietrzeźwych. Łódka przewróciła się i jeden z nich utonął. W sztabie kryzysowym nie mają słów na określenie tego typu zachowań, mówią tylko krótko "ludzka głupota".

W innym niemniej zagrożonym rejonie sytuacja powoli poprawia się, bo powoli opada poziom Wisły. Mowa o Sandomierzu. Co prawda poziom wody opadł o kolejne cztery centymetry, ale i tak jest bardzo wysoki. Przez całą noc dziesiątki, czy nawet setki strażaków pracowały w Sandomierzu przy wałach. Niestety nadal wały przeciekają, co chwilę pojawiają się nowe "przesiąki".

foto RMF

00:15