Wielka woda powoli daje za wygraną. Mimo przekroczenia stanu alarmowego Wisła nie poczyniła większych spustoszeń na Kujawach. Najbardziej ucierpieli rolnicy z okolic Lipna, Aleksandrowa i Bydgoszczy, gdzie zalanych zostało kilkaset hektarów pól uprawnych. Teraz fala kulminacyjna zbliża się do Pomorza.

Nie powinna jednak zagrozić ani Gdańskowi, ani innym miastom leżącym nad brzegiem wezbranej rzeki. Bardzo ważna dla całego miasta jest teraz śluza w Przegalinie. Znajduje się tam bowiem para gigantycznych wrót oddzielających wały Wisły od kanału Martwej Wisły, a właśnie Martwa Wisła płynie niemalże przez centrum Gdańska. Jeżeli więc miałoby być groźnie, to tylko wtedy, gdy woda przedarłaby się przez tę śluzę. Nie ma jednak takiego zagrożenia. Według prognoz hydrologów, w tym regionie wezbrana Wisła nie powinna zagrozić miejscowościom leżącym nad brzegiem rzeki. Mimo to w Gdańsku i w powiatach Gdańsk, Tczew, Kwidzyn, Nowy Dwór Gdański i Malbork ogłoszono pogotowie przeciwpowodziowe. Oznacza to, że w pełnej gotowości jest straż, policja i wojsko. Od wczorajszego rana wały przeciwpowodziowe są monitorowane. "Non stop będą chodziły patrole, nawet w nocy z pochodniami. Będzie do tego zaangażowana straż pożarna i policja. Natychmiast będą informować o jakichś niepokojących zjawiskach" – powiedział RMF dyrektor Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej Mariusz Gajda. Choć poziom wody podnosi się z godziny na godzinę, to zapas jaki jest między lustrem wody, a koroną wałów jest tak duży, że na razie do żadnej katastrofy nie powinno dojść.

Fala powodziowa na Wiśle minęła województwo kujawsko-pomorskie. Przeszła tam spłaszczona i krótsza niż jeszcze dwa dni temu. Jej impet skutecznie osłabiła tama we Włocławku, której zbiornik pochłania nadmiar wody. Teraz właśnie od ilości wody zrzucanej we Włocławku zależy poziom Wisły w Toruniu. Zalane zostały nadrzeczne tereny, które są podtapiane niemal każdego roku. Około pół metra wody stoi na terenie 40 ogródków i 2 hektarów skoszonych pól i łąk. W Toruniu zalana jest część dzielnic Kaszczorek i Rudak, dwa z trzech wiaduktów oraz działki. Pomiędzy Włocławkiem, a Bydgoszczą zostały podtopione niektóre nadwiślańskie łąki, które są położone przed wałami. Jedyne niebezpieczeństwo, którego obawiają się mieszkańcy miasta, to utrudnienia komunikacyjne. Toruniowi może grozić paraliż komunikacyjny. W tym mieście jest bowiem tylko jeden most drogowy przez Wisłę, którym biegnie międzynarodowa "jedynka". Na lewym brzegu prowadzą do niego trzy wiadukty w nasypie kolejowym. Jezdnie są poniżej poziomu wody w Wiśle. Kiedy więc stan wody podnosi się, przejazdy pod wiaduktami zalewa wybijająca ze studzienek woda. Zamknięte zostały dwa wiadukty i już tworzą się potężne korki. Jeśli zamknięty zostanie trzeci wiadukt, to, by przeprawić się przez Wisłę, trzeba będzie jechać kilkanaście kilometrów do mostu autostradowego. Jeśli więc włocławska zapora zwiększy ilość wypływającej ze zbiornika wody, to rzeczywiście tak może się zdarzyć.

Tam gdzie fala już przeszła teraz potrzebna jest pomoc. Wczoraj przed południem, w kierunku dotkniętych przez powódź Gorzyc w Podkarpackiem, wyruszyli ratownicy z Opolszczyzny. Wiozą ze sobą przede wszystkim pompy. Nie pierwszy raz będą pomagać powodzianom. Ratownicy pracowali już w podobnych warunkach 4 lata temu, gdy wielka woda zaatakowała Opolszczyznę. Tuż przed odjazdem konwoju ze strażakami rozmawiał Piotr Moc:

Ekipa strażaków i żołnierzy dotarła na miejsce wieczorem. Ich misja na terenach dotkniętych powodzią może potrwać nawet kilkanaście dni. Tydzień temu wielkiej wodzie nie oparł się również Maków Podhalański. Kilka dni temu głośno było o rzekomych pieniądzach i zapomogach dla powodzian. Na razie jednak ludzie w Makowie nie dostali żadnych pieniędzy. Większość osób zajętych jest sprzątaniem, a właściwie odgruzowywaniem domów. Większość z nich na pytanie ile stracili, zwyczajnie rozkłada ręce i wszyscy podkreślają, że nie mają pieniędzy na ratowanie domów i obejść.

foto: Marcin Friedrich, RMF

00:00