Wschodnie wybrzeże USA przygotowuje się na uderzenie huraganu „Isabel”, który - mimo że nieco osłabł - wciąż jest groźny. Z bazy w Norfolk - by uniknąć uszkodzenia przez wiatr - wypłynęło kilkadziesiąt okrętów. Większość zwykłych ludzi pozostanie jednak w swych domach.

Mieszkańcy wschodniego wybrzeża już od kilku dni przygotowują się na nadejście żywiołu – głównie uszczelniają i zabezpieczają okna swoich domów oraz witryn sklepowych.

Jak sami przyznają, niewiele więcej można zrobić. Tu blisko wybrzeża na pewno będzie trudno. Właściwe nie wiemy, czego się spodziewać - mówią korespondentowi RMF.

Napięcie widać także w szeregach polityków: kongresmeni skrócili tydzień pracy i rozjechali się do swoich stanów, w Białym Domu prezydent dyskutował o „Isabel” z szefem Biura Bezpieczeństwa

Zobacz również:

Kraju. Cały czas trwają telekonferencje z udziałem władz stanowych i lokalnych na temat niezbędnych środków pomocy.

W samym Waszyngtonie jest jeszcze spokojnie. Jak się ocenia, największym zagrożeniem może tam być podniesienie wód sąsiedniej zatoki nawet o 3 m, co mogłoby spowodować wielkie powodzie. Władze miejskie ogłosiły, że jeśli stała prędkość wiatru przekroczy 65 km/h, stanie cała komunikacja, w tym metro. W sąsiednich hrabstwach wiele szkół odwołało czwartkowe i piątkowe zajęcia.

08:25