"Przez 10 lat naszego członkostwa w Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) w Polsce rozwinęło się wiele firm, które działają z powodzeniem w sektorze kosmicznym" - mówi RMF FM Paweł Wojtkiewicz, prezes Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego oraz dyrektor ds. sektora kosmicznego w firmie GMV. Związek gromadzi około 70 firm, które mają produkty i usługi w tym sektorze, mają relacje z ESA i realizują dla niej kontrakty. 80-90 proc. środków, które Polska wpłaca do ESA, wraca do naszych firm i instytutów badawczych, w postaci kontraktów, które pomagają rozwijać nowe technologie. "Mimo zwiększenia puli tych środków w budżecie na kolejne 3 lata, pieniędzy wciąż jest za mało, w kraju możemy się spodziewać bardzo silnej konkurencji" – zapowiada Wojtkiewicz.

W trakcie listopadowego posiedzenia Rady Ministerialnej Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) w Paryżu Polska zadeklarowała na najbliższe 3 lata łącznie 51 mln EUR na programy badań kosmicznych i wykorzystania stworzonych w oparciu o nie technologii. Jak informuje Polska Agencja Kosmiczna fundusze te dotyczą m.in. takich obszarów, jak: obserwacja Ziemi, transport kosmiczny, eksploracja załogowa i robotyczna, nawigacja, bezpieczeństwo kosmiczne, czy telekomunikacja. Ponadto Polska płaci na ESA składkę podstawową w wysokości 27 mln EUR.

Jak podkreśla w rozmowie z RMF FM Paweł Wojtkiewicz, prezes Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego, 80-90 proc. środków, które Polska wpłaca do ESA, wraca do naszych firm i instytutów badawczych, w postaci kontraktów. Te kontrakty oczywiście owocują tym, że w Polsce rozwijane są nowe technologie, a inżynierowie z naszego kraju, mają szansę pracować w nowych, zaawansowanych często programach, przy nowych misjach, zdobywać nową wiedzę, która później może procentować w innych działaniach tych firm albo instytutów. Tych środków jest jednak za mało, żeby nastąpił taki dynamiczny rozwój sektora kosmicznego w Polsce - mówi Grzegorzowi Jasińskiemu Paweł Wojtkiewicz. 

Grzegorz Jasiński, RMF FM: Polska obchodziła właśnie dziesięciolecie uczestnictwa w programach Europejskiej Agencji Kosmicznej. Odbyła się też Rada Ministerialna ESA, podczas której zapadły pewne decyzje. Też sformułowano pewne zobowiązania naszego kraju, jeśli chodzi o finansowanie programów kosmicznych. Jak pan ocenia te zobowiązania? Nieco wzrosły.

Paweł Wojtkiewicz: Tak, istotnie. Co trzy lata Europejska Agencja Kosmiczna organizuje spotkanie na szczeblu ministrów. Podczas tego spotkania podejmowane są najważniejsze decyzje dotyczące Europejskiej Agencji Kosmicznej, jej programów, ale także w gruncie rzeczy przyszłości europejskiego sektora kosmicznego. Tak jak delegacje z każdego kraju członkowskiego, także polska delegacja podczas tego spotkania miała okazję przekazać informacje dotyczące polskiego udziału w poszczególnych programach opcjonalnych. Rada Ministerialna przyniosła nieznaczne zwiększenie naszej składki do programów opcjonalnych w stosunku do składki zadeklarowanej na poprzedniej Radzie Ministerialnej w 2019 roku. Należy wziąć pod uwagę to, że mamy tutaj podział na programy opcjonalne i programy obowiązkowe. W ramach tych obowiązkowych nasza składka wzrosła, jest powiązana z Produktem Krajowym Brutto, w programach opcjonalnych ta składka też nieznacznie wzrosła. Nie jest to wyjątek wśród wszystkich krajów członkowskich ESA. W większości kraje członkowskie zwiększyły swoje nakłady w programach opcjonalnych Europejskiej Agencji Kosmicznej, czego efektem było to, że budżet Europejskiej Agencji Kosmicznej bardzo wzrósł - do 17 miliardów euro.

Czym się różnią programy opcjonalne od tych obowiązkowych?

Programy opcjonalne, jak sama nazwa wskazuje, są pewną opcją dla danego państwa. Możemy wybierać spośród różnych programów obserwacji Ziemi, eksploracji, programów nawigacyjnych, telekomunikacyjnych, bezpieczeństwa kosmicznego, programów które mają na celu rozwój technologii. Natomiast programy obowiązkowe obejmują wszystkie działania podstawowe Europejskiej Agencji Kosmicznej - np. utrzymanie całej dużej infrastruktury, którą posiada ESA, różnych laboratoriów. Ponadto obejmują programy naukowe Europejskiej Agencji Kosmicznej, coś, co jest działaniem podstawowym Agencji - misję eksploracji kosmosu. Dzięki temu wiemy więcej o otaczającym nas świecie i naukowcy mogą prowadzić badania naukowe. W tych programach państwa muszą uczestniczyć. Wiąże się to też z tym że polskie podmioty mogą także uczestniczyć w tychże programach i w tychże misjach naukowych. ESA posługuje się ciekawym mechanizmem, który nazywa się mechanizmem zwrotu geograficznego. ESA dba o to - i państwa członkowskie też dbają o to - aby mniej więcej 80-90 proc. naszych środków, które Polska wpłaca do ESA, wracało do firm, instytutów badawczych, w postaci kontraktów. Kontrakty oczywiście owocują tym, że w Polsce rozwijane są nowe technologie, że młodzi inżynierowie, ale też doświadczeni inżynierowie z naszego kraju, mają szansę pracować w nowych, zaawansowanych często programach, przy nowych misjach, zdobywać nową wiedzę, która później oczywiście może procentować w innych działaniach tych firm albo instytutów.

Porozmawiajmy o tym, co wynika z pieniędzy, które przez najbliższe lata będą inwestowane w związku z tym mechanizmem, o którym pan wspomniał. Ile firm będzie mogło z tego skorzystać? Na ile to są działania będące kontynuacją wcześniejszej działalności? Na ile one faktycznie przyczynią się do rozwoju tego przemysłu, a nie tylko do wypełnienia pewnych wskazań, które muszą się zgadzać na papierze?

Należy zauważyć, że obecna składka do programów opcjonalnych po 10 latach naszego członkostwa w ESA nie jest zbyt duża. Tak to nazwijmy w momencie, gdy przez 10 lat rozwinęło się w Polsce wiele firm, które działają z powodzeniem w sektorze kosmicznym i pozyskiwały przez te 10 lat kontrakty z Europejskiej Agencji Kosmicznej, a także uzyskiwały kontrakty - nazwijmy to - w innych programach Komisji Europejskiej, dotyczących sektora kosmicznego. Możemy powiedzieć, że ta składka na dziś jest za mała. W Związku Pracodawców Sektora Kosmicznego jest obecnie 69 podmiotów, które deklarują to, że są związane z sektorem kosmicznym, mają produkty i usługi w sektorze kosmicznym, mają relacje z Europejską Agencją Kosmiczną, realizują dla niej kontrakty. Oczywiście tych środków jest za mało, żeby nastąpił taki dynamiczny rozwój sektora kosmicznego w Polsce. Cały czas na to czekamy. Cały czas sektor kosmiczny czeka na to, aby spełnić tutaj założenia Polskiej Strategii Kosmicznej, gdzie te nakłady na programy opcjonalne powinny być niemal dwukrotnie większe od tych nakładów na programy obowiązkowe, o których wcześniej rozmawialiśmy. Tutaj w kraju możemy się spodziewać bardzo silnej konkurencji właśnie dlatego, że środków z programów opcjonalnych ESA jest nieco za mało.

A jak te firmy radzą sobie na wolnym rynku? Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że przemysł kosmiczny to nie jest taki przemysł jak inne, ale na ile jeszcze można zdobyć dodatkowe finansowanie, na ile jeszcze można zarobić na innego typu kontraktach, niekoniecznie związanych bezpośrednio z ESA?

Tak, oczywiście sektor kosmiczny to głównie ciągle - choć to się cały czas zmienia - zamówienia właśnie dużych agencji, programy dużych agencji czy też zamówienia rządowe. Ale są i komercyjne. Już teraz polskie firmy wychodzą ze swoimi produktami za granicę. Wiele firm sprzedaje produkty w obszarze aplikacji satelitarnych, w tak zwanym segmencie downstream, czyli oferuje swoje produkty i usługi, które korzystają z danych satelitarnych, z danych obserwacyjnych, z danych telekomunikacyjnych czy nawigacyjnych. Właśnie te produkty, w oparciu o te dane, są sprzedawane przez polskie firmy w Europie, ale także np. w Stanach Zjednoczonych. Też mamy takie sygnały, że tam te firmy odnoszą pewne sukcesy. Oczywiście jest to na skalę tych firm, bo to są małe i średnie przedsiębiorstwa. Mamy także w Polsce firmę, która wiedzie prym, jeżeli chodzi o udostępnianie danych satelitarnych i rozwiązania dla przetwarzania danych satelitarnych. Ta firma działa w obszarze Big Data i możemy powiedzieć, że ma spore sukcesy, jest liczącym się graczem w Polsce, ale nie tylko w Polsce, także w Europie, gdzie ta firma konkuruje z innymi dużymi firmami, które działają w tym obszarze. Cała idea naszego przystąpienia do Europejskiej Agencji Kosmicznej wiązała się z tym, aby firmy poprzez udział w programach ESA, poprzez realizację kontraktów dla Europejskiej Agencji Kosmicznej, mogły później stworzyć produkty i usługi, z którymi wyjdą rzeczywiście na rynek komercyjny. To się cały czas dzieje. Jest w Polsce szereg przykładów firm, które właśnie przechodząc z programów ESA sięgają po kontrakty tzw. komercyjne. Z reguły jest to w segmencie downstream, na segment upstream, czyli produkcję satelitów, komponentów do satelitów, czy też całych dużych podsystemów musimy troszeczkę poczekać. Aczkolwiek należy zaznaczyć, że w Polsce mamy firmy, które produkują elementy elektroniki, choćby np. odbiornik nawigacji satelitarnej GNSS. Jest to modelowy przykład produktu, który jest rozwijany w programach ESA przy współpracy przedsiębiorstwa i instytutu badawczego, konkretnie firmy GMV i Centrum badań Kosmicznych. Teraz ten odbiornik dla małych satelitów jest już oferowany na rynku komercyjnym. Mogę powiedzieć, że są pierwsi odbiorcy komercyjni. Będziemy dostarczać ten odbiornik dla dwóch odbiorców komercyjnych w Europie.

Mówiliśmy o tym odbiorniku dokładnie rok temu - przy okazji Nowego Roku 2022. Wtedy zapowiadał pan jeszcze pewne testy. Jak rozumiem, te testy przyniosły sukces. Przeszły bez problemu.

Tak, oczywiście. Te testy cały czas są kontynuowane, gdyż całą ideą tego rozwiązania jest pewne dostosowanie do potrzeb klienta. Teraz na potrzeby jednego z odbiorców komercyjnych tworzymy tzw. rozwiązanie dopasowane do potrzeb klienta. I znowu, jeżeli dokonujemy jakichś zmian w projekcie takiego odbiornika, musimy go ponownie przetestować. Ale powiedzmy, że model bazowy został przetestowany. Czekamy teraz na start małej rakiety, na pokładzie której ten odbiornik będzie testowany.

Wspomniał pan o tej gałęzi downstream - jak rozumiem, wykorzystywania przez firmy na ziemi danych, które są zsyłane przez satelity, np. zdjęć satelitarnych. To jak rozumiem jest w tej chwili taka nasza najmocniejsza  dziedzina, którą się zajmujemy, jeśli chodzi o przemysł kosmiczny. A czy widzi pan jakieś nowości, jakieś projekty, które mogą się rozpędzić w ciągu najbliższych lat? Czy gdzieś w tych innych gałęziach, gdzie może mamy mniejsze doświadczenie, ale duże chęci, widać jakieś szanse na nowe osiągnięcia, nowe pomysły?

Segment downstream w Polsce rozwija się najszybciej, ten segment jest najłatwiejszy, jeżeli chodzi o sektor kosmiczny i najbardziej dostępny. Pracujemy na danych satelitarnych, nie tworzymy oprogramowania krytycznego, nie tworzymy różnych rozwiązań w obszarze elektroniki, które później umieszczane są na satelitach i krążą gdzieś na orbicie, gdzie ryzyko błędu, albo ryzyko stworzenia rozwiązania, które nie będzie funkcjonowało, jest bardzo duże. Dlatego też segment downstream rzeczywiście rozwinął się szybko. Jeżeli chodzi o nowe obszary dla sektora kosmicznego w Polsce, rzeczywiście po Radzie Ministerialnej, która miała miejsce w listopadzie tego roku, Polska zdecydowała o tym, żeby kontynuować swój udział w rynku programów opcjonalnych z poprzedniego okresu. To bardzo dobrze. Kontynuacja, w momencie kiedy mamy bardzo mało środków do dyspozycji, jest najlepszym rozwiązaniem. Oczywiście, należy wspomnieć też o wszelkich rozwiązaniach dotyczących nawigacji, także telekomunikacji satelitarnej. Wydaje się, że te dwa obszary sektora kosmicznego będą się rozwijały w przyszłości bardzo dynamicznie, gdyż są odbiorcy, którzy potrzebują korzystać z danych nawigacyjnych i z telekomunikacji satelitarnej. W Polsce mamy firmy, które zajmują się przetwarzaniem sygnału nawigacji satelitarnej - zarówno dla zastosowań tutaj na Ziemi, jak i do zastosowań kosmicznych. Mamy także firmy w Polsce, które zaczynają mocno interesować się obszarem telekomunikacji satelitarnej, w tym obszarze tworzone są różne rozwiązania z zakresu chociażby elektroniki i zaawansowanego oprogramowania. Dalej możemy wspomnieć o obszarze, który teraz Europejska Agencja Kosmiczna nazywa bezpieczeństwem kosmicznym. Mamy w tym dużym zbiorze wszelkie działania, które obejmują świadomość sytuacyjną, żebyśmy my tutaj widzieli co się dzieje w przestrzeni kosmicznej. czyli jak zorganizowany jest ruch satelitów na orbicie, ale też wszelkie prace związane z monitorowaniem pogody kosmicznej, czy też obiektów które potencjalnie mogą zagrozić Ziemi. W tym obszarze także mamy wszelkie rozwiązania dotyczące serwisowania satelitów na orbicie i usuwania śmieci kosmicznych. To jest też bardzo ważny obszar. Wszystkie kraje, które uczestniczą w tej eksploracji, eksploatacji kosmosu wiedzą już teraz, że panuje pewien tłok na orbicie i na pewno ilość obiektów na orbicie - tych kontrolowanych - niekontrolowanych będzie się zwiększała. W związku z tym podejmowane są różne prace dotyczące tego, jak kontrolować to środowisko, albo jak kontrolować te sztuczne obiekty które umieściliśmy w tym środowisku. W związku z tym ESA rzeczywiście podejmuje szereg działań w tym obszarze. Polskie firmy też mają mają sukcesy na tym polu. Mówimy tutaj o robotyce orbitalnej, mówimy o wszelkich zastosowaniach satelitów do serwisowania satelitów funkcjonujących na orbicie czy też usuwania satelitów, które się popsuły albo też po prostu kończą swój czas na orbicie. W Polsce ten obszar jest bardzo interesujący dla wielu podmiotów, zarówno firm, jak i instytutów badawczych. Oczywiście warto wspomnieć o obszarze obserwacji Ziemi. Wiemy, że ten obszar sektora kosmicznego będzie się nadal dynamicznie rozwijał. Potrzebujemy coraz więcej informacji na temat tego, jak funkcjonuje nasza Ziemia, a najlepiej będziemy oczywiście obserwować ją z kosmosu. Do nas płyną teraz ogromne ilości danych z różnych satelitów obserwacyjnych i ogromnym zadaniem dla całej społeczności sektora kosmicznego, wszystkich firm które działają w sektorze kosmicznym, jest to, jak te dane zebrać, uporządkować, przetworzyć w taki sposób, aby z tych danych później naukowcy mogli wysnuć wnioski, mogli stworzyć pewne modele. Rozmawiamy o różnych dużych programach, które mają na celu stworzenie takich modeli, jak Ziemia funkcjonuje, jak klimat funkcjonuje globalnie na całym świecie, po to żeby lepiej te mechanizmy zrozumieć. No a to oczywiście robi się po to, abyśmy w bardziej odpowiedzialny sposób korzystali tutaj z zasobów naszej planety. Tutaj znowu polskie firmy mają swój bardzo duży udział, także GMV, w obszarze przetwarzania danych satelitarnych, w obszarze udostępniania danych satelitarnych, także na tym bardzo niskim poziomie, czyli w momencie kiedy sygnał, czy też te dane z satelity, biegną na Ziemi. Należy to wtedy w odpowiedni sposób przetworzyć, stworzyć odpowiednie oprogramowanie, algorytmy, żeby już te dane udostępnić.

Profesor Grzegorz Wrochna, szef Polskiej Agencji Kosmicznej zapowiedział, że w tym roku cztery firmy plus jedna uczelnia wyślą polskiej produkcji satelity na orbitę. Na ile to dla polskiego przemysłu kosmicznego jako całości ma istotne znaczenie, może pomóc w wykorzystaniu pewnych technologii zdobyciu pewnego doświadczenia?

Ambicją wielu państw jest to, aby posiadać w kraju technologie produkcji satelitów, które będą później spełniać różne funkcje, mianowicie systemy obserwacyjne czy też telekomunikacyjne. W Polsce jest kilka firm, które pracują nad satelitami. Są to satelity małe albo bardzo małe, ale rzeczywiście umieszczenie ich na orbicie może spowodować, że przemysł kosmiczny zacznie być bardziej dostrzegalny przez potencjalnych inwestorów albo przez administrację. Polski sektor kosmiczny jak do tej pory nie doczekał się krajowego programu kosmicznego. Administracja nadal niechętnie korzysta z danych satelitarnych, więc fakt umieszczenia polskiego satelity na orbicie, który wykona zdjęcia satelitarne, prześle je na Ziemię i będzie z powodzeniem funkcjonował przez zadany okres na orbicie, może spowodować to, że rzeczywiście polski sektor kosmiczny osiągnie kolejny kamień milowy. Pierwszym takim dużym kamieniem milowym było przystąpienie do ESA. Kolejnym etapem było opublikowanie polskiej strategii kosmicznej. Kolejnym mogłoby być publikowanie programu kosmicznego. Ambicją jest to, żeby mieć własnego satelitę na orbicie i to nie takiego satelity naukowego. Należy zaznaczyć, że mieliśmy wcześniej mniejsze satelity naukowe, choćby w konstelacji BRITE, produkowane z bardzo dużym udziałem Centrum Badań Kosmicznych. To nie jest tak, że to pierwszy statek na orbicie, ale rzeczywiście pierwszy, który wykona jakieś zadanie. Być może ta platforma gdzieś w przyszłości będzie mogła się stać taką platformą testową dla innych firm, które chcą przetestować swoje rozwiązania na orbicie, żeby później pokazać, że ma się to doświadczenie w produkcji oprogramowania, elektroniki, która już była na orbicie i tam na orbicie zadziałała. Na pewno to ważny moment dla sektora kosmicznego w Polsce.