Trzy ofiary śmiertelne - to tragiczny skutek nawałnicy, która wieczorem i w nocy przeszła nad Mazowszem. Minionej nocy wiało i padał także w innych regionach kraju. Było jednak mniej groźnie niż podczas poprzednich burz i nawałnic. Niespokojnie było m.in. w województwach: kujawsko-pomorskim, śląskim, mazowieckim i małopolskim. Nad Tarnowem przeszła trąba powietrzna. Groźne było też w pomorskiem. Alarm powodziowy ogłoszono dla Tczewa, Gniewa i Pelplina.

Porywisty wiatr, ulewny deszcz i wyładowania atmosferyczne, najbardziej dały się we znaki mieszkańcom Warszawy. Właśnie w stolicy służby miejskie - wyjeżdżały około pięciuset razy - do zalanych domów i piwnic, powalonych drzew i przygniecionych samochodów. Choć deszcze przestał padać wczoraj wieczorem służby miejskie wciąż mają pełne ręce roboty. Najwięcej z usuwaniem gałęzi i konarów. Wichura powaliła ich na Mazowszu ponad 400, z czego ponad połowę w samej Warszawie. Niestety nie obyło się bez nieszczęść. W centrum stolicy spadające drzewo ciężko raniło przechodzącego mężczyznę. W podwarszawskiej Zielonce mieszkaniec domu trafionego przez piorun zmarł po zawale serca. Dwie inne osoby zostały śmiertelnie porażone prądem. Pozrywane trakcje i linie energetyczne także są naprawiane do tej pory. Przejezdne są już za to drogi i tunele, które jeszcze wczoraj długo po ulewie wyglądały jak szlaki wodne. Tymczasem mieszkańcy Tczewa, Gniewa i Pelplina od kilkunastu godzin z niepokojem wpatrują się w wodowskazy. Na Wybrzeżu leje z przerwami od kilku dni, na szczęście niezbyt intensywnie. Zagrożenie więc wciąż istnieje, na szczęście na razie wały nie zostały przerwane. Gdański sztab kryzysowy też przygląda się stanowi wałów w Gdańsku na Raduni, która na początku ubiegłego tygodnia zgotowała mieszkańcom południowych dzielnic miasta prawdziwe piekło na ziemi. Gdańsk jest bezpieczny, ale mieszkańcy Orunii, Lipiec i Św. Wojciecha wciąż walczą ze skutkami niedawnej powodzi i walczyć będą jeszcze prawdopodobnie długo, bo straty są ogromne.

Burze, huragany, powodzie - Polska od 29 maja do 18 lipca

Zerwane dachy domów, linie energetyczne i telefoniczne, przygniecione przez drzewa samochody, zalane drogi i piwnice - to efekt wichur i burz, które wczoraj wieczorem przeszły także nad Śląskiem, Podhalem, Podkarpaciem i Małopolską. Nad Tarnowem przeszła trąba powietrzna. Ranne zostały dwie osoby. Z mieszkańcami miasta rozmawiał nasz reporter Grzegorz Nowosielski:

Po burzy, która przeszła nad Podkarpaciem, strażacy interweniowali 140 razy. Zła pogoda była przyczyną wypadku do którego doszło rano w Szebniach koło Jasła. Pięć osób zostało rannych. Ciężarówka uderzyła w fiata, a następnie w przystanek autobusowy. Ranni zostali przewiezieni do szpitala w Krośnie. W województwie świętokrzyskim strażacy wyjeżdżali ponad sto razy. Usuwano na przykład powalone na drogi drzewa. Przez kilkadziesiąt minut zablokowane były trasa numer 73 z Kielc do Buska i droga wojewódzka numer 771. Najbardziej ucierpiały właśnie Busko Zdrój, Nowy Korczyn okolice Sandomierza i Włoszczowej, a także Starachowice. Wiatr zerwał dachy z kilku budynków mieszkalnych i jednego gospodarczego. Strażacy ugasili kilkanaście pożarów, w tym trzy wywołane uderzeniem pioruna. Ratownicy musieli też wypompowywać wodę z kilkunastu piwnic, zalana została hala montażowa jednej z firm w Starachowicach. Wiatr zerwał kilka linii energetycznych. Na szczęście tam nikt nie został ranny.

Tymczasem rząd obiecał pomoc finansową dla dotkniętego powodzią Pomorza. Po tygodniu dyskusji i szacowania strat rząd postanowił przekazać najciężej poszkodowanym w sumie 75 milionów złotych. To mniej niż jedna trzecia kwoty, na którą oszacowano straty w samym tylko Gdańsku. Ponad 24 mln przeznaczone być mają na bieżące remonty. Premier Buzek obiecał, że pieniędzy może być jednak więcej. "Jeśli okaże się, że te środki są niewystarczające, na pomoc taką skuteczną to będziemy jeszcze te pomoc zwiększać". Kolejne 40-45 milionów złotych z Narodowego Funduszu Ochrony środowiska rząd przeznaczy na naprawę zapór, wałów i zbiorników. Ministerstwo Rolnictwa ma się natomiast zająć przygotowaniem specjalnych kredytów dla małych i średnich przedsiębiorców - na ten cel przeznaczono około 7 milionów złotych. Już wiadomo natomiast, że te pieniądze to zaledwie kropla w morzu. Potrzeby są znacznie większe - mówi rozczarowany prezydent Gdańska, Paweł Adamowicz. "Sądziłem, że wizyta premiera, który osobiście zobaczył to wszystko, spowoduje, że kwoty, które zostaną przeznaczone na likwidację skutków będą kwotami bardziej rzeczowymi niż symbolicznymi. Tutaj niestety są to kwoty iluzoryczne, symboliczne, wirtualne".

foto RMF

11:30