Kompozytor nie jest już potrzebny. Muzykę, która nam się spodoba, można tworzyć bez niego. Jak twierdzą naukowcy z Imperial College London, wystarczy odpowiedni program komputerowy i współpraca dostatecznie licznej grupy internautów, którzy określą co im się podoba, a co nie. O tym, jak taki utwór powstaje pisze w najnowszym numerze czasopismo "Proceedings of the National Academy of Sciences".

Brytyjczycy porównują to do... ewolucji. Program nazwany Darwin Tunes najpierw wybiera przypadkowy zestaw dźwięków, pisków, szumów i rytmów... Brzmi to dość paskudnie i raczej nie nadaje się do słuchania. Takie ośmiosekundowe urywki są jednak potem na stronie www.darwintunes.org udostępniane internautom, którzy oceniają je w skali od 1 do 5 - od takich, których nie mogą znieść, do tych, które im się podobają.

Najbardziej lubiane urywki są potem na siebie nakładane i w ten sposób tworzy się kolejne "pokolenie" dźwięku, zawierające w sobie elementy pokolenia poprzedniego. Te urywki, które się nie podobały, nie trafiają do dalszej obróbki, w pewnym sensie "wymierają".

Na podstawie eksperymentu, w którym uczestniczyło aż 7 tysięcy internautów, badacze z ICL zauważają, że już w 150. "pokoleniu" w melodii pojawia się bardziej stabilny rytm. Około 500 pokoleń wystarcza, by w melodii można było wyróżnić pierwsze akordy. 1000 pokoleń potrzeba, by pojawiły się pierwsze linie melodyczne. Po 3 tysiącach generacji można już zauważyć bardziej skomplikowaną melodię i rytmiczny akompaniament.

Naukowcy z Department of Life Sciences at Imperial College London twierdzą, że na tym etapie mamy już do czynienia z całkiem przyjemnym motywem muzycznym, co potwierdza, że tworzenie muzyki nie musi być procesem artystycznym i nie wymaga szczególnych zdolności. Czy mają rację, możecie przekonać się sami. Nie powiem, by mnie osobiście te nagrania przekonywały, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że niektórzy twórcy muzyki popularnej używają tego programu już od dawna...