Piosenkarz i kompozytor David Olney zmarł na scenie podczas koncertu na festiwalu w Santa Rosa Beach na Florydzie. 71-latek najprawdopodobniej miał zawał.

Do tragedii doszło w sobotę na 30A Songwriters Festival w Santa Rosa Beach, jednak informacja o śmierci artysty obiegła amerykańskie media wczoraj.

Według relacji CNN, muzyk folkowy David Olney w pewnym momencie swojego koncertu przestał śpiewać, powiedział do publiczności "przepraszam" i spuścił głowę.

Początkowo części publiczności wydawało się, że piosenkarz potrzebuje tylko chwili przerwy i za moment wróci do śpiewania. Po dłuższej chwili publika zaczęła się jednak niepokoić. Okazało się, że Olney zmarł na scenie.

"Nie upuścił swojej gitary, ani nie spadł z krzesła" - zaświadczył Scott Miller, który również był na scenie.

Piosenkarka Amy Rigby, która też grała na festiwalu przyznała, że muzyk odszedł spokojnie. "Siedział wyprostowany z gitarą, w najfajniejszej czapce i pięknej zamszowej kurtce. Chcę aby ten obraz był tak pełen wdzięku i dostojności, jak tamta chwila, bo na początku to wyglądało, jakby po prostu zadumał się. Wszyscy straciliśmy kogoś ważnego".

Jak podaje Onet, wcześnej w dniu swojej śmierci David Olney wziął udział w 30-minutowej sesji Acoustic Interlude w lokalnej stacji radiowej WUWF 88,1. 


David Olney miał na swoim koncie ponad 20 albumów. Był poważany w środowisku muzyków grających folk.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Premiery trzech filmów z szansą na Oscara. Taki będzie tydzień w kulturze