Sześć osób zginęło w zamieszkach, które w poniedziałek wieczorem wybuchły w stolicy Sudanu Chartumie - podała AFP, powołując się na źródła wojskowe i medyczne. Grupa uzbrojonych protestantów, żądających oddania władzy w cywilne ręce, starła się z armią lojalną Wojskowej Radzie Tymczasowej.

Wśród ofiar jest pięciu cywili i jeden wojskowy. Niezidentyfikowani osobnicy, którzy chcieli sabotować negocjacje między obiema stronami, otworzyli ogień przed kwaterą główną armii sudańskiej, gdzie organizowany jest od ponad miesiąca siedzący protest. Zabili dowódcę żandarmerii wojskowej, zranili trzech żołnierzy, a także kilku protestujących i cywilów - oświadczyła Rada Wojskowa.

W poniedziałek wznowione zostały rozmowy z udziałem Tymczasowej Rady Wojskowej i przedstawicieli opozycji zjednoczonej w Sojuszu na rzecz Wolności i Przemian (ALC). Rozmowy dotyczyły sposobu przekazania władzy w ręce cywilne i spełniania warunków stawianych przez wojskowych, którzy chcieliby zachować wpływ na sytuację w kraju.

Negocjacje rozpoczęte 28 kwietnia utknęły się w martwym punkcie, gdy zaczęto dyskutować o składzie wspólnej rady cywilno-wojskowej, która miałaby sprawować władzę w okresie przejściowym. Zadaniem rządu tymczasowego miałoby być przygotowanie wolnych wyborów.

Według rzecznika protestujących poniedziałkowe rozmowy przyniosły poprawę sytuacji. Podczas dzisiejszego spotkania uzgodniliśmy strukturę organów przejściowych i ich prerogatywy - poinformował rzecznik protestujących Tahas Osman. Postanowiliśmy, że powstaną Rada Suwerenna, rząd i Zgromadzenie Ustawodawcze. We wtorek będziemy dyskutować o długości okresu przejściowego i składzie nowej rady oraz pozostałych dwóch ciał - powiedział.

Słowa te potwierdził rzecznik Rady Wojskowej generał Chamsedin Kabbaczi. Zgodziliśmy się na utworzenie podmiotów przejściowych na poziomie wykonawczym i legislacyjnym. We wtorek omówimy skład tych organów - powiedział dziennikarzom.

Wcześniej w poniedziałek sudański prokurator generalny postawił w stan oskarżenia byłego prezydenta tego kraju Omara Baszira, który oskarżony jest o "zabijanie demonstrantów" podczas protestów przeciwko jego reżimowi. Omar Baszir i kilku jego najbliższych współpracowników zostało oskarżonych o inicjowanie i udział w zabijaniu demonstrantów - napisano w komunikacie sudańskiej prokuratury.

Do tej pory w rozmowach trwał impas, bowiem ALC, w którym wiodącą rolę odgrywa Sudańska Federacja Związków Zawodowych Pracowników i Wolnych Zawodów, żądała by przyszła rada była rządem cywilnym z minimalnym udziałem wojska. Generałowie natomiast domagali się przewagi wojskowych w radzie, a także zachowania kontroli nad resortami spraw wewnętrznych i obrony.

Protesty w Sudanie rozpoczęły się w grudniu ub.r. Początkowo spowodowane były rosnącymi cenami, a także brakiem żywności i paliw, szybko jednak zaczęto domagać się dymisji rządzącego krajem przez prawie 30 lat prezydenta Omara Baszira. Baszir pod presją ustąpił 11 kwietnia, a władzę w kraju przejęła Tymczasowa Rada Wojskowa, która ogłosiła dwuletni okres przejściowy. Baszir został umieszczony w więzieniu.

Nakaz aresztowania Baszira wydał Międzynarodowy Trybunał Karny, który byłego prezydenta Sudanu chce osądzić za zbrodnie przeciwko ludzkości, zbrodnie wojenne i ludobójstwo w sudańskiej prowincji Darfur. W Sudanie wszczęto przeciwko Baszirowi śledztwo w związku z podejrzeniem prania brudnych pieniędzy i posiadania znacznej ilości dewiz z niewyjaśnionych źródeł.