"20 stycznia 2013 roku zamierzam otworzyć nowy serwis wymiany plików" - ogłosił założyciel zamkniętego na początku tego roku portalu Megaupload, Kim Dotcom. Stany Zjednoczone zarzucają mu łamanie praw autorskich na wielką skalę.

Już w sierpniu Niemiec sugerował na Twitterze, że przygotowuje kolejną, "niezniszczalną" wersję Megaupload. Pisał też o zamiarze  otwarcia internetowego sklepu z muzyką. Teraz, również na Twitterze, potwierdził nadejście nowej platformy umożliwiającej wymianę plików, zwanej... Mega. Jedno jest pewne: świat chce MEGA! - napisał.

Na stronie umieszczane będą zaszyfrowane pliki filmowe czy muzyczne, a kody niezbędne do ich otwarcia będą posiadali tylko użytkownicy. Klucze te nie będą przechowywane, a ich kopii nie będą mieli nawet administratorzy Mega, co od strony prawnej, przynajmniej teoretycznie, powinno im zapewnić nietykalność.

FBI kontra Megaupload

Kim Dotcom (prawdziwe nazwisko: Kim Schmitz) otworzył serwis Megaupload w 2004 roku. W styczniu tego roku na wniosek FBI został zatrzymany w Nowej Zelandii. Amerykanie doprowadzili też do zamknięcia jego portalu. Jak twierdzą, prowadzona tam nielegalna wymiana plików z nagraniami muzycznymi naraziła właścicieli praw autorskich na straty rzędu 175 milionów dolarów. Dotcom broni się, utrzymując, że jego strona miała służyć jedynie przechowywaniu legalnych treści.

W Nowej Zelandii Dotcoma osadzono w areszcie, ale później zwolniono go za kaucją, zabraniając mu korzystania z internetu. Sąd cofnął jednak ten zakaz, podzielając argumentację adwokata, który wskazywał, że dostęp do internetu jest Dotcomowi niezbędny do przygotowania się do obrony. W czerwcu Sąd Najwyższy Nowej Zelandii uznał, że nakaz przeszukania posiadłości założyciela Megaupload oparty był na wadliwych przesłankach, a akcja zabezpieczenia danych z komputerów - niezgodna z lokalnym prawem.