Nie może zostać prezydentem USA, bo obok Białego Domu nie ma tylu miejsc parkingowych. To cyniczny komentarz demokratów do najnowszej informacji o stanie posiadania Johna McCaina. Jak ujawnił „Newsweek”, na nazwisko kandydata republikanów zarejestrowanych jest aż trzynaście samochodów, a dwa z nich to auta zagraniczne.

Ta ostatnia informacja już wywołuje fale krytyki. Polityk nie może przecież jeździć czym chce, jeśli ubiega się o urząd prezydenta USA i wcześniej deklarował, że całym sercem popiera krajowy przemysł motoryzacyjny. Przedstawiciel jednego ze związków zawodowych, który wspiera kandydaturę Baracka Obamy powiedział już, że amerykańska motoryzacja, ale i wyborcy zasługują na prezydenta, który jest z nimi.

A skoro McCain ma dwa zagraniczne samochody, a jego córka jeździ japońskim autem, to nie ma mowy, by republikanin był dobrym kandydatem. Barack Obama ma tylko jeden samochód. Typowy, duży, amerykański, ale z silnikiem hybrydowym, bo przecież najważniejsza jest ekologia.

Samochodowa stajnia McCaina to kolejna próba pokazania go jako bogacza, który nie ma pojęcia o życiu zwykłych ludzi. Wcześniej, został przyłapany na tym, że nie wiedział, ile ma domów. Dziennikarze ustalili w końcu, że co najmniej osiem.