Turyści z polskiego autokaru, który wczoraj miał wypadek na autostradzie A 1 w okolicach Linzu zostali na noc w austriackim hotelu. Dziś rano niektórzy z nich wrócą do domu, a pozostali będą kontynuować podróż do Włoch. Według najnowszych danych w szpitalu wciąż przebywa 10 osób rannych w wypadku. Dwie z nich są w stanie ciężkim.

Austriacka policja przesłuchała już kierowcę polskiego autokaru, który rozbił się na autostradzie A1 koło miejscowości Linz. Mężczyzna zeznał jednak, że nie może przypomnieć sobie co się wydarzyło. Przesłuchano też kilku pasażerów, ale ich zeznania również niewiele wniosły do sprawy, ponieważ w czasie, gdy doszło do wypadku wiele osób spało. W szpitalu zostanie co najmniej siedem osób. Dwie z nich są w stanie poważnym. Jedna przebywa na oddziale intensywnej terapii.

Zdecydowana większość pasażerów chce jechać dalej. Elektrownia wysłała do Austrii samochód z rodzinami poszkodowanych. Takie informacje w sztabie kryzysowym uzyskał reporter RMF FM Marcin Buczek:

Do wypadku doszło na autostradzie A1 między miastami Haid i Sattledt. Autokar zjechał z jezdni, przebił barierki ochronne i stoczył się z nasypu. Prawdopodobnie kierowca zasnął nad kierownicą. Sprawą zajęła się już austriacka prokuratura. Dziennikarzowi RMF FM udało się porozmawiać z panią Katarzyną. Posłuchaj tej wstrząsającej relacji:

Na wycieczkę do Włoch organizowaną przez biuro „Opolanin” pojechały trzy autokary. Uczestnicy wyjazdu to w większości pracownicy Elektrowni Opole. W zakładzie działa specjalnie powołany sztab kryzysowy - mówi dziennikarce RMF FM Henryk Czech z biura prasowego elektrowni:

W elektrowni oprócz sztabu kryzysowego działa już specjalny punkt konsultacyjny dla rodzin uczestników poszkodowanych. To była typowo zakładowa wycieczka. Oprócz pracowników były też ich rodziny. Dlatego wśród podróżnych są też dzieci. Wycieczka była ubezpieczona.

Autokar został wynajęty w Poznaniu. Reporter RMF FM Adam Górczewski dowiedział się, że był to nowy pojazd - kupiony prawdopodobnie w ubiegłym roku. Dwa tygodnie temu był kontrolowany przez Inspekcję Ruchu Drogowego. Tuż przed wyjazdem do Austrii przeszedł też przegląd u producenta. Właściciel firmy przewozowej wysłał do Austrii dwa autobusy zastępcze. Jeden dla tych, którzy chcą jechać na wypoczynek, drugi dla chcących wracać do kraju.

Kierowcy autokaru to młodzi, ale już doświadczeni pracownicy z siedmioletnim stażem. Na razie nie ustalono, który z nich prowadził gdy zdarzył się wypadek, ponieważ obaj są w szpitalu. W siedzibie poznańskiego przewoźnika cały czas dzwonią telefony. Dzwoniący chcą się dowiedzieć czegoś więcej o całej sytuacji i o swoich bliskich. Wiele z tych telefonów jest od osób, które twierdzą, że nie mogą dodzwonić się do Opola, do biura podróży, które zorganizowało wyjazd.

Do tragedii doszło w sobotę o godz. 5.25, przy dobrych warunkach pogodowych. Autokar z 53 osobami jechał w kierunku Salzburga, najprawdopodobniej do Włoch. Poszkodowani zostali przewiezieni do dwóch szpitali w Linz i Wels.