Jeffrey Epstein, oskarżony o handel nieletnimi i molestowanie, już 18 dni przed swoją śmiercią w sierpniu 2019 roku twierdził, że jego współwięzień próbował go zabić – wynika z dokumentów i relacji ujawnionych przez CBS News.
W nocy z 23 na 24 lipca 2019 roku Epstein został znaleziony nieprzytomny na podłodze celi w nowojorskim Metropolitan Correctional Center, z pętlą z pomarańczowego materiału wokół szyi. Według relacji strażników i współwięźnia, nie było z nim kontaktu, a jego współosadzony - były policjant Nicholas Tartaglione, oskarżony o cztery morderstwa - krzyczał, że nie miał z tym nic wspólnego i próbował wezwać pomoc.
Tak wynika z poufnej notatki funkcjonariuszy więziennictwa, do której dotarła CBS News. Więzień 76318-054 został umieszczony na noszach.
Według prokuratora Billa Barra incydent ten (o którym służby wiedziały) należało zakwalifikować jako "próbę samobójczą", zdradzającą "stan umysłu" osadzonego. Rzecz w tym, że dziennikarskie śledztwo CBS pokazuje nieco bardziej złożony obraz sytuacji.
Epstein początkowo miał powiedzieć strażnikom, że został zaatakowany przez współwięźnia, który miał go wcześniej zastraszać. "Usiadł na łóżku i zaczął mi mówić, że (myśli), że jego współwięzień... próbował go zabić" - napisał w jednej z notatek funkcjonariusz, który dokonał interwencji w celi. Starszy funkcjonariusz napisał w oddzielnym raporcie z incydentu, że Epstein początkowo faktycznie wspominał o współosadzonym, twierdząc, że ten wcześniej powiedział rzeczy, które sprawiły, że Epstein poczuł się zagrożony.
W kolejnych dniach wycofał się jednak z tych oskarżeń, twierdząc, że nie pamięta, co się wydarzyło. Tartaglione konsekwentnie zaprzeczał, jakoby miał próbować zabić Epsteina, a jego adwokat twierdzi, że wręcz próbował pomóc Epsteinowi.
CBS przytacza wypowiedzi Taraglione, który opowiadał w podcaście "House Inhabit", że Epstein nie tylko zostawił list pożegnalny, ale sam miał oferować współwięźniowi pieniądze za dokonanie na nim egzekucji.
Sam Epstein miał zeznawać co innego. Jednemu ze strażników przekazał, że czuł się zagrożony ze strony Tartaglionego, który miał mu powiedzieć, że "jeśli go pobije z powodu zarzutów (o handel dziećmi na tle seksualnym) inni funkcjonariusze tego nie zgłoszą".
Po incydencie Epstein został objęty obserwacją psychiatryczną, a następnie przeniesiony do innej celi. W rozmowach z personelem więziennym zapewniał, że nie zamierza popełnić samobójstwa i ma plany na przyszłość. W rozmowie z jednym ze źródeł CBS Epstein opisał siebie jako "zbyt wielkiego tchórza", by popełnić samobójstwo, a w rozmowie z innym informatorem zastanawiał się głośno, czy wcześniejszy incydent w celi nie był nieudanym żartem. Opis zdarzenia usunięto z oficjalnych akt Epsteina, który wyraził obawy o ponowne umieszczenie na tym samym oddziale.
Epsteinowi przydzielono nowego współwięźnia, Efraina Reyesa, i 30 lipca przeniesiono go z powrotem. Dziewięć dni później Reyes został umieszczony gdzie indziej.
Dziewięć dni po powrocie do celi, już bez współwięźnia, Epstein został znaleziony martwy. Oficjalnie uznano to za samobójstwo, jednak okoliczności jego śmierci do dziś budzą kontrowersje i są przedmiotem licznych spekulacji.
Jeffrey Epstein utrzymywał szerokie kontakty z elitami politycznymi USA, jednak do tej pory nie przedstawiono publicznie dowodów, które jednoznacznie łączyłyby czołowych polityków z jego przestępczą działalnością. Donald Trump, prezydent USA, znał Epsteina od lat 90. XX wieku. Wypowiadał się o nim publicznie, m.in. w 2002 roku, mówiąc, że Epstein "świetnie się bawi w towarzystwie pięknych kobiet, z których wiele jest bardzo młodych". Trump twierdził później, że zerwał kontakty z Epsteinem na długo przed jego aresztowaniem.


