W Brugii na północy Belgii otwarto pierwsze na świecie muzeum frytek. Nic dziwnego, że takie muzeum powstało właśnie w tym kraju, bo Belgowie twierdzą, że ten przysmak to ich wymysł.

Dowodów na belgijskie pochodzenie frytek mają dostarczyć starodawne urządzenia do krojenia ziemniaków oraz opis XV-wiecznej historii o rybakach znad Mozy, którzy gdy nie udało się im nic złowić, wycięli małe rybki z ziemniaków i usmażyli na tłuszczu.

Jednak te dowody nie są wystarczające dla wszystkich zwiedzających. Podoba mi się muzeum, ale nie jestem przekonany, czy frytki rzeczywiście są belgijskie - mówili korespondentce RMF FM. Najlepszym więc argumentem ma być możliwość skosztowania narodowego przysmaku Belgów na końcu muzealnego szlaku.

Prawdziwe belgijskie frytki muszą mieć chrupiącą złocistą skórkę i delikatny miękki środek – zdradził naszej korespondentce właściciel muzeum stojąc za kuchenna ladą. Sekret – frytki smaży się dwa razy. Nawet więc jeżeli dowody na belgijskie pochodzenie frytek nie są zbyt mocne, to jedno jest pewne – te belgijskie są najlepsze na świecie.