Tysiące ludzi uczestniczyły w stolicy Turkmenistanu Aszchabadzie w uroczystościach pogrzebowych prezydenta Saparmurada Nijazowa, który zmarł w czwartek na atak serca w wieku 66 lat.

Ciało Nijazowa, który rządził Turkmenistanem przez ostatnie 21 lat wystawione zostało w pałacu prezydenckim w otwartej trumnie.

Trumnę z ciałem Turkmenbaszy - "Wielkiego Ojca Turkmenów" - jak nazwał sam siebie Nijazow - przewieziono następnie na armatniej lawecie do jego rodzinnej miejscowości Kipczak, położonej 15 kilometrów od Aszchabadu. Zbudowano tam największy w Azji Środkowej meczet, a przy nim mauzoleum, gdzie już wcześniej spoczęli rodzice i bracia prezydenta.

Nijazow nie wyznaczył żadnego oficjalnego następcy. Eksperci spierają się, czy walka o schedę po Nijazowie i władzę absolutną już się zakończyła, czy dopiero się rozpoczyna. Jedni twierdzą, że sytuację w pełni kontroluje szef potężnej osobistej ochrony Nijazowa, Akmurad Redzepow. Ale są także tacy, którzy twierdzą, że sprawa następcy jest otwarta. Na razie więc nie wiadomo, kto może zwyciężyć w wyborach prezydenckich. Ich data zostanie ustalona pojutrze, i powinny się one odbyć w ciągu dwóch miesięcy. Śmierć Nijazowa, jak sadzą specjaliści, może oznaczać chwilowe wzmocnienie wpływów Rosji, do której z prośbą o wsparcie zwrócą się zapewne nowi władcy Turkmenistanu. Ale później kraj, bajecznie bogaty, posiadający ogromne złoża gazu i ropy naftowej, może stać przedmiotem wielkiej rozgrywki między Stanami Zjednoczonymi, Europą, Rosją i Chinami.