Aż dwa tysiące imigrantów z północnej Afryki przybyło w ciągu zaledwie 24 godzin na włoską wyspę Lampedusa. Władze ostrzegają, że sytuacja powoli wymyka się spod kontroli. Ludzie obawiają się wybuchu epidemii. Ministerstwo zdrowia wysłało już swoich inspektorów.

Według oficjalnych danych w ciągu 3 dni na Lampedusę przypłynęło 3700 uchodźców z Tunezji i Libii. Największe zaniepokojenie władz lokalnych oraz centralnych w Rzymie budzą fatalne warunki higieniczne na wyspie, gdzie koczuje ponad 5,5 tysiąca uciekinierów. Szef resortu zdrowia Ferruccio Fazio przyznał, że warunki higieniczno - sanitarne są dramatyczne i mogą się jeszcze pogorszyć. Nie wyklucza się nawet objęcia wyspy kwarantanną.

Przeciwko takiej możliwości protestuje lokalna ludność, która zorganizowała manifestację. "Nie chcemy kwarantanny", "Bronimy naszej godności" - wznosili okrzyki, domagając się natychmiastowego rozwiązania kryzysu imigracyjnego przez rząd.

Minister spraw wewnętrznych Roberto Maroni zapowiedział, że jeżeli Tunezja nie zobowiąże się do walki ze zjawiskiem nielegalnej imigracji, to strona włoska będzie przymusowo deportować Tunezyjczyków do tego kraju.